Przecław udał się do Hermanna, sołtysa Sasów osiedlonych w dolinie w wiosce Bielau. W początkach maja Bohumil i Dalegor - zgodnie z umową zawartą przez Przecława - co rano udawali się na skraj osady i praktykowali swą magię usuwając świerki i jodły porastające zbocza, by potem znacząco użyźnić ziemię przygotowując ją pod uprawę. Hermann trzymał swoich ludzi z dala, słusznie obawiając się wpływu Daru, ale praca jaką Magowie wykonali w ciągu tygodnia zaoszczędziła wieśniakom kilka miesięcy harówki karczowania i uprawy. Co więcej, mogli od razu zająć się zasiewami. W zamian za ten czyn - Hermann zobowiązał się dostarczać Zgromadzeniu przez kolejne dwa lata żywności. Wieprza raz na kwartał i beczkę piwa. Dziesięcinę z pól, które Magowie oczyścili.
do Zgromadzenia przybył rycerz kasztelana Sobiesława z Barda prosić Magów o pomoc w odnalezieniu córki komesa - Damroki. Ambroż zabrał więc dwóch Towarzyszy i udał się do Barda z rycerzem i dwoma pieszymi, by zbadać sprawę i wspomóc kasztelana. Wędrując górskim lasami natrafili na exuvium ogromnego węża. Zrzucona skóra sugerowała bestię o długości co najmniej 7 kroków. Ambroż magicznie wysondował skórę i stwierdził, że bestia jest magicznym, trójgłowym wężem. Czym prędzej pospieszyli do Barda, by przypadkiem nie natknąć się na polującego olbrzyma.
Na bardzkim zamku poznali osobiście kasztelana. Nie zwlekając przepytali opiekunkę Hildę, gdzie Ambroż użył swojej magii zadając jej pytania. Opiekunka opowiedziała im historię o tym jak dziewczynka, wpadła do bardzo głębokiej jamy i Hilda pobiegła na powrót do zamku wołać pomocy. Wydarzyło się to jakąś godzinę drogi od kasztelanii bardzkiej, na południe. Prostą drogą przez Dębowinę na skraj puszczy. Psiarczyk kasztelana, Ścibor przybył na miejsce z pachołkami i ogarami, ale dziewczynki nie odnalazł, ani też psy tropu nie złapały. Do południa Ambroż, Jaromir i rycerz Dobromił przepytali kogo się dało na zamku.
W południe zadzwoniono na modlitwę w grodowej kaplicy. Zeszli na modlitwę i Ambroż mógł ponownie doświadczyć mocy Boskiej Aury oddziałującej w specyficzny sposób na maga. Po mszy ruszyli na miejsce zdarzenia. Prowadził ich Ścibor (wział dwa ogary ze sobą). Zabrali też dwóch pomocników z czeladzi kasztelanii. Jednego z łopatą, drugiego z kilofem - na wypadek, jakby trzeba było poszerzyć dziurę do której wpadła córka komesa.
Ku ich zaskoczeniu przejście zablokował im ojciec Gudrig w otoczeniu wieśniaków. Już z dala wymachiwał krucyfiksem i zarzucał im konszachty z diabłem. Zbiegiem okoliczności Ambroż znał tego kapłana. W tym samym czasie uczęszczali do Szkoły Katedralnej we Wrocławiu i nie raz zawzięcie z nim dyskutował na schodach biblioteki katedralnej o interpretacjach św. Augustyna. Mag zszedł z wierzchowca i przypomniał się kapłanowi. Ułagodził go tłumacząc powody ich wizyty i niepokój komesa o córkę. Gudrig rozpuścił chłopów pospieszając ich przed nadchodzącą burzą. Przyjął słowa Ambroża za dobrą monetę i poszedł modlić się o powodzenie ich misji, przy okazji zapraszając Maga do wizyty na plebanii.
Przygoda. Jakość 7.