Sezon letni obejmuje miesiące: czerwiec, lipiec i sierpień.
Poniższe wydarzenia działy się równolegle z przybyciem Kasiny do Alba Amnis i eksploracją Regio, które magowie odkryli. Wydarzenia opisane poniżej dotyczą Towarzyszy i ich wyprawy na pogańskich Prusów.
Do Barda ruszyli z pierwszym dniem czerwca, jak to było ustalone z komesem. Niestety sam kasztelan na wyprawę ruszyć nie mógł, złożony chorobą, która przykuła go do łóżka. Mówiąc szczerze to Borys miał wątpliwości co do istoty choroby, ale nie drążył tematu. Zwłaszcza kiedy Sobiesław przekazał mu dowodzenie nad chorągwią bardzką. Borys był nad wyraz zadowolony, wreszcie mógł robić to, do czego przywykł w poprzednim życiu. W poczcie rycerzy, poza Dobromiłem, Radowitem - wojskim komesa i Gniewkiem - jego pierworodnym, znalazło się jeszcze kilku możnych rycerzy, których osobiście nie znał. Żaden z nich nie zakwestionował rozkazu Sobiesława. W końcu nikomu nie uchybiało być prowadzonym przez książęcego syna. Ruszyli z niewielkim taborem kilka dni później. Z łaski komesa Jaromir miał zarządzać taborowymi, jako doświadczony merchant. Prowadzili dziesiątkę konnych wojów lekkozbrojnych i pół setki łuczników i włóczników kasztelana i całą secinę mizernie uzbrojonych kmieci. Dobromił patrzył nieco krzywym okiem na tę ostatnią grupę, słusznie dopatrując się niskiego moralne, słabych kwalifikacji i głodnych gąb do wykarmienia. Pochód do Wrocławia zajął im nadspodziewanie więcej czasu niż zakładali.
Borysowi nie zabrało wiele czasu by wkupić się w łaski szlachetnych kompanów. Gniewko Sobiesławowic wręcz go uwielbiał. Po drodze na Wrocław przyłączyli się do sporego orszaku Chorągwi Kasztelanii Strzegomskiej, którą wiódł ich znajomy komtur Rudiger de Haugwitz, w towarzystwie kilku znacznych rycerzy i półsetki piechoty, braci zakonnych, miejskich knechtów i pospolitaków. Kasztelanie Legnicka, Otmuchowska i Ścinawska również wystawiły parę dziesiątek jazdy. Całe wrocławskie błonia zajęte były obozami rycerzy i zastawione taborami. Księciu Henrykowi towarzyszyli jego najbliżsi drużynnicy i kasztelan Wleński Jakub, którego poznali podczas wiosennej wizyty na zamku. Także kanonik Idzi nie omieszkał dołączyć do książęcego pocztu. Śląska armia ruszyła na Wielkopolskę, drogą na Kalisz, by pod koniec czerwca skierować się do grodu płockiego, gdzie czekał ich książę mazowiecki Konrad. Ku zaskoczeniu Dobromiła i Borysa, zastępy wielkopolskie nie dołączyły do nich ani w Kaliszu, ani nigdzie później. Za to już na ziemi płockiej połączyli się z całkiem liczną armią Małopolan, której przewodził książę senior Leszek Biały.
Dobromił wypytywał o przyczyny komtura Rudigera. Joannita wspominał zeszłoroczną bullę Honoriusza III, która zwalniała polskich władców z obowiązku udziału w krucjacie do Ziemi Świętej, jeśli wyprawią się przeciwko pogańskim Prusom. Leszek Biały wykorzystał ten pretekst i zorganizował Małopolskich możnych by wspomogli jego książęcego brata Konrada. Wielkopolski książę Władysław był zbytnio zaangażowany na północy swego księstwa, gdzie pomorski Świętopełk II nękał jego grody podżegany przez władysławowego bratanka Odonica. Wielkie więc obietnice księcia wielkopolski skończyły się niczym.
Na początku lipca, gdy spora przecież armia utknęła pod Płockiem, książęta wraz z arcybiskupem gnieźnieńskim Wincentym i biskupem płockim Christianem z Oliwy spędzali długie dnie na naradach. To Chrystian był głównym motorem wyprawy. Dobromił i Borys stali się świadkami ufundowania zakonu Pruskich Rycerzy Chrystusowych. Za inicjatywą Chrystiana, jeszcze przed ruszeniem na ziemie pogańskie, książę Konrad nadał zamek w Dobrzyniu nowo powstałemu zakonowi i braciom chrystusowym. Gdy wrócili wysłani na zwiady na ziemie pogan wojowie, rzecz do tej pory rozważana przez książąt przy stołach nabrała bardziej konkretnej formy i zastępy polskich wojowników ruszyły w końcu na ziemię chełmińską i dalej w głąb terenów gdzie widziano pogańskie grupy łupieżcze.