Przedwiośnie AD 1222

Wydarzenia z końca zimy (luty) i początku wiosny (marzec)

Nastroje w Zgromadzeniu

Zima długo nie chciała odpuścić, ale gwałtowne roztopy w ostatnim tygodniu lutego wszystkich zachęciły do opuszczenia chat i wygrzewania się w południowych godzinach w słońcu. Nocami mróz nadal ściskał, ale słoneczna aura nastrajała wszystkich do pracy.

Noworoczna uczta, jaką zarządził Ambroż podniosła morale czeladzi, nie mowiąc o dodatkowej premii, ktorą - z bólem serca co prawda - Przecław wypłacił wszystkim grogom, specjalistom i serwantom. Nawet rodzina Borsuków dostała po kilka monet. Wieśniacy byli pod ogromnym wrażeniem. Pierwszy raz w życiu ktoś ich dopuścił do „pańskiego stołu” i hojnie obdarował. A przecież po przeprowadzce do „górskiej chaty” - jak zwykli nazywać swój nowy dom - pracy nie mieli w nadmiarze. Przecław już im przykazał, by skoro lody puszczą na Bielawicy, to młódź Borsuków więcierze poszła nastawiać, a Kasper z Kryspinem mają wykarczować co grubsze jodły, na materiał budowlany dla Tomiczka.

Borys czuł już potrzebę wyrwania się z osady. Zimowe dni spędzał po troszę dzieląc się opieką z Mojmirą nad małym Konstantym (czego nie lubił, ale czynił by ułagodzić niewiastę),a po troszę siedząc przy kominku, brzdąkając na gęśli i obmyślając rymowane pieśni. Przy lepszej zaś pogodzie, ulegał namowom Dobromiła i obaj ujeżdżali czwórkę koni, odpowiadając Przecławowi, że to dla utrzymania ich dobrej kondycji, a w gruncie rzeczy Dobromił chciał podszkolić swe umiejętności, a Borys robił to dla zabicia czasu i rozrywki.

Dalegor i Ambroż musieli się rozmówić z Jaromirem. Wrocławski przechera umyślił sobie doprowadzić ich do szewskiej pasji. Uważnie śledził jakie mają przyzwyczajenia i kiedy robią sobie przerwy w studiach, by rozprostować kości, przejść się do wychodka, czy choćby pospierać się na mądre tematy w Sali Obrad. Podkradał się wtedy to ich Sanctum i płatał różne figle. A to zostawił mokrego śniegu na fotelu Dalegora, a to wcisnął kamień - na którym wcześniej wyrył obraźliwy rysunek - pod posłanie Ambroża. Nawet raz udało mu się Bohumilowi sprawić psikusa, ale tylko dlatego, że wcześniej obłaskawił Mondo marchwią i burakami. Nieco te krotochwile rozsierdziły Magów. Jaromir potem im tłumaczył, że chciał tylko uświadomić, że Sanctum trzeba chronić i zamykać. Pewnie mają w swych laboratoriach niebezpieczne środki, a młodych Borsuków strach już tak nie trzyma i czasem zaglądają tam gdzie nie powinni. Finalnie Ambroż się zgodził. Zlecił Przecławowi zakup kutych zamków na wiosnę i sprowadzenie ślusarskiego mistrza, by je osadził.

Psoty Jaromira miały zły wpływ na Dalegora. A może olbrzymi Mag po prostu czuł frustrację z ciążącym nań obowiązkiem zredagowania listów? Formalnie był opiekunem biblioteki, co - według Ambroża - czyniło go także mistrzem nad kancelarią. Korespondencję - przynajmniej formalną - Princeps życzył sobie zatwierdzać. Skromny Dalegor nie miał z tym problemu, ale ociągał się całą zimę z tą sprawą. Gdy tyko jednak dnie zaczęły być dłuższe i jaśniejsze - zaczął szkicować teksty w swojej przedniej łacinie.

Na przełomie lutego i marca Ambroż po raz pierwszy w swej magicznej karierze, poprowadził Rytuał Aegisa. Tym razem - z całą czeladzią i wieśniakami. Obeszli nie tylko częstokół otaczający Zgromadzenie. Bohumil zaproponował, że wyznaczy nową ścieżkę Rytuału. Taką, która połączyła by wszystkie pięć ogromnych dębów, rosnących na krańcach polany i Ciemnego Jaru. Miał w tym swój cel… Po zakończeniu rytuału Borys poczuł się znacznie bardziej spokojny. Nie to, że obawiał się o Magów. Widział, jak Mojmira posplatał jesienią „magiczne” nawiązy i obwiesiła nimi swą chatę. Zapewniała, że odstraszą każdego Faerie, ale Borys nie był tego tak pewien i starał się czuwać nad spokojem i bezpieczeństwem Konstantego. Poza tym chciał, żeby jego syn w zdrowiu doczekał pierwszej rocznicy narodzin, którą lada dzień mieli wspólnie świętować.

Badania Bohumila i odkrycie Ścieżki do Regio

Gdy wiosenne słońce 1222 roku zaczęło ogrzewać Alba Amnis, Bohumil poczuł nieodpartą chęć zbadania starych dębów otaczających Zgromadzenie. Jego magiczny towarzysz, szczur Mondo, wydawał się równie niespokojny—jego wąsy drżały, a małe ślepia błyszczały ekscytacją. Gdy Bohumil zbliżył się do pierwszego z pradawnych drzew, jego instynkty Maga Domu Bjornaer podpowiadały mu, że są to istoty o wyjątkowej mocy. Ich kora zdawała się pulsować, a w liściach szeptały echa języków sprzed wieków.

Mondo wspiął się na jedno z drzew i jego ciało zadrżało. Przez krótką chwilę jego oczy zalśniły głęboką, złotą poświatą, po czym Bohumil poczuł przypływ mocy. Widzenie Drugiej Strony (Second Sight), którym obdarował go Mondo, objawiło mu świat, którego wcześniej nie dostrzegał—gdzieś za zasłoną rzeczywistości, wokół dębów, falowała cienka, srebrzysta mgła, niemal niezauważalna dla zwykłego oka.

Bohumil zdał sobie sprawę, że przejście do innego poziomu Aury musi znajdować się gdzieś tutaj. Zaczął analizować ziemię, korzenie i układ drzew. Mondo nagle spiął się na jego ramieniu i wskazał pyszczkiem w stronę wąskiej ścieżki między krzewami. Po chwili skoczył na ziemię i, nie oglądając się, pobiegł przed siebie. To nie było przypadkowe błądzenie. Mondo poruszał się po wyraźnej trasie — choć Bohumil widział tylko zarośla, parowy i rozrzucone głazy, jego szczur znajdował przejścia tak wąskie i ukryte, że nikt inny by ich nie zauważył.

Bohumil musiał śladem swojego małego przewodnika przemykać między pniami, przechodzić po kamieniach nad wąskimi strumieniami i kluczyć przez jar. Ścieżka ta była ukryta przed ludzkim wzrokiem, ale naturalna dla istoty magicznej. Po drodze Bohumil czuł coraz wyraźniejszą obecność czegoś dawnego—szeptów, zapachów i wrażenia, że powietrze samo w sobie jest gęstsze i bardziej nasycone mocą. Niektóre kamienie, nad którymi przechodził, wyglądały jak łuski pokryte omszałym pyłem, inne przypominały fragmenty zatopionych w ziemi szponów. Wreszcie, po długiej wędrówce, Bohumil dotarł do ostatniego dębu, gdzie Mondo wspiął się na jego korzenie i spojrzał na swojego pana z oczekiwaniem. Teraz Bohumil wiedział — musi powtórzyć ścieżkę, którą przeszedł, lecz tym razem tańcząc zgodnie z rytmem magii.

Ścieżka Przejścia
Nie od razu się to udało. Bohumil próbował wielokrotnie tego dnia, lecz bezskutecznie. Rozpoczął więc metodyczne badania w kolejnych dniach i odkrył, że Regio otwierało się tylko, gdy spełnione były trzy warunki:

1. Ruch zgodny z naturalnym rytmem magii
Mondo okazał się kluczem do zagadki. Bohumil zauważył, że szczur wykonywał określony cykl ruchów—biegał wokół jednego z dębów, następnie zatrzymywał się na chwilę, unosił przednie łapki i drżał, jakby słuchał czegoś w powietrzu, po czym przeskakiwał w określony punkt. Gdy Bohumil spróbował naśladować jego ruchy, poczuł dziwną lekkość w nogach. Był to taniec, lecz nie taki, jak ludzkie rytuały—był zwierzęcy, instynktowny. Wystarczyło powtórzyć układ kroków Mondo: Obiec każde drzewo zgodnie z jego ułożeniem – w określonej kolejności, od najstarszego do najmłodszego. Zatrzymać się i nasłuchiwać – dokładnie tak, jak robił to Mondo. Wykonać skok na miejsce, gdzie Mondo postawił łapki – symboliczny „próg” między światami.
2. Szept Przodków
Gdy Bohumil powtarzał rytuał, jego uszy zaczęły wychwytywać szepty. Były stare, słowiańskie, mówione w nieznanym, archaicznym dialekcie. Głosy nie były groźne, lecz pełne powagi, jakby toczyły wieczną dyskusję o rzeczach, których człowiek nie powinien pojmować. „Za czasy sprzed dębów… przed skałami… zanim wody obmyły ziemię…” Bohumil miał wrażenie, że głosy mówią o czymś starszym niż las. O potędze, która była tu zanim pojawiły się drzewa.
3. Esencja Smoków
Gdy Bohumil poprawnie wykonał taniec i skupił się na szeptach, mgła wokół drzew zaczęła się zagęszczać. Nie była to jednak zwykła mgła—jej struktura przypominała kłęby pary, jak gorące wyziewy dochodzące z wnętrza ziemi. Miała w sobie coś pierwotnego, surowego. Przypomniał sobie zapiski Stefanusa Eruditusa, który wspominał, że w Górach Sowich wyczuwał smoczą esencję. To nie oznaczało obecności prawdziwego smoka, lecz subtelnej pozostałości po ich istnieniu—może ich oddechu, może dawnej obecności.

Na chwilę mgła rozsunęła się, ukazując ślad łapy, jakby odciśniętej w skale. Był zbyt wielki, by należał do jakiegokolwiek zwierzęcia, a jednocześnie tak subtelny, że niemal zlewał się z otoczeniem. Kiedy Bohumil postawił stopę w tym miejscu, rzeczywistość zadrżała.

Pierwszy Krok w Regio
Kiedy mgła opadła, Bohumil znalazł się w zupełnie innym świecie. Powietrze było rześkie, a zapachy intensywniejsze. Górzysty krajobraz otoczony był morzem białej mgły, a w oddali, między drzewami o niezwykłych, skręconych kształtach, przesuwały się cienie istot, które nie należały do zwykłego świata. Mondo wrócił do jego ramienia i zapiszczał cicho, jakby mówił: To dopiero początek.

Mag spojrzał za siebie i dostrzegł na płaskiej skale niewyraźny odcisk ogromnej łapy jaszczura, mieniący się kolorami. Skoczył na powrót. I znalazł się pod jednym z dębów otaczających Alba Amnis. Podekscytowany, wręcz pobiegł do Zgromadzenia, by odciągnąć Ambroża i Dalegora od nudnej rutyny filtrowania Vis w laboratorium. Zanotował w pamięci, by jeszcze napisać list do Łęczycy, nim zjawi się Czerwonoczapki odebrać zimową korespondencję.