Spis treści

Wiosna AD 1222

Sezon wiosenny obejmuje miesiące: marzec, kwiecień, maj.

Marzec 1222

Wyprawa na zamek Wleń

Jak tylko marcowe słońce przygrzało cieplej, trójka Towarzyszy zachęcona przez Ambroża postanowiła wyprawić się do książęcego zamku we Wleniu, wioząc jego posłannictwo. Borys nieco zwlekał, chcąc świętować pierwsze urodziny Konstantego, ale pod presją Princepsa ustąpił. Zostawił tylko Mojmirze miód, owczy ser i garniec jaglanej kaszy - na ofiary dla Rodzanic. Wraz z Jaromirem, Dobromirem i dwójką grogów ruszyli wczesnym rankiem do Świdnicy, by tam przenocować we młynie Zbysława.

Młyn, którym Zbysław zarządzał należał do księcia Henryka. Solidna drewniana budowla z kamiennym fundamentem, usytuowana nad Młyńskim Potokiem nieopodal traktu d Świdnicy. Wjeżdżając przez drewniany mostek na majdan, obserwowali jak potężne koło wodne obraca się miarowo, czerpiąc siłę z nurtu. Obok młyna wznosił się spichlerz oraz suszarnia zboża, a dalej kilka prostych chat dla robotników Zbysława. W obejściu krzątali się wyrobnicy, załadowując worki mąki na wozy.

Mimo że Schreibendorf należy do księcia, w praktyce wieś od dawna stanowiła przedmieście Świdnicy. Przez młyn przewija się wielu kupców, chłopów i dworskich wysłanników, dzięki czemu Zbysław - agent Zgromadzenia ma dostęp do świeżych plotek i informacji. Młynarz widząc gości wychynął z galerii na poddaszu młyna i kiwnął na powitanie. Zsiedli z koni na podwórzu i pozwolili służbie zająć się zwierzętami, sami zaś udali się do bocznej izby w spichlerzu, by dyskretnie rozmówić się z młynarzem.

Zbysław zaproponował im wieczerzę, więc dość suto sobie podjedli. To od młynarza i jego żony Bogny dowiedzieli się niecodziennym zachowaniu strzegomskich Joannitów. Ceny zboża, przez zeszłoroczne ulewy, skoczyły czterokrotnie w górę. Zbysław nie narzekał, miał spore zapasy i zarabiał nieźle, oddając należny procent dla Zgromadzenia. Ale Joannici ostatnio kupowali trzy razy więcej niż zwykle, a w Świdnicy ponoć wykupili całą sól i suszone mięso jakie były dostępne. Młynarz powtórzył też plotki, jakoby na szlaku ze Strzegomia do Jawora znikali ludzie. Nie tylko pielgrzymi, czy choćby kupcy. Kilku famulusów komturii również zniknęło. Zbysława martwiło to, że rycerze stracili kontrolę nad sytuacją. Jacek młynarzów podzielił się plotką jakoby jeden z rycerzy został ranny w dziwnych okolicznościach i to nie od miecza, czy kłów. Pono miał znaki wypalone na rękach.

Zaniepokojeni tymi informacjami udali się na spoczynek. I tak zamierzali odwiedzić komturię po drodze.

Dzień później dotarli do strzegomskiej komturii. Dobromił - jako brat zakonny - przedstawił resztę towarzyszy komturowi Rudigerowi. Korzystając z okazji towarzyszyli mnichom w południowych i wieczornych modlitwach. Naradzili się również z Rudigerem i bratem Engelbertem, co do dziwnych wydarzeń.

Okazało się, że bracia zakonni mają powazny problem z Faerie. Spełniając żądanie strzegomskiego kanonika i kasztelana, wykarczowali polanę, na której odbywaly się pogańskie obrzędy, przy okazji szczerbiąc parę łbów bestii Faerie. Wyrugowali i spalili wielki dąb na polanie i w jego miejsce zbudowali kapliczkę ku czci najświętszej panienki. Przez jakiś czas był spokój, ale minionej zimy wszystko się zmieniło. Rudiger planował poważną wyprawę, by ogniem i mieczem rozprawić się z diabelskim pomiotem. Brat Engelbert był bardziej powściągliwy, ale wobec autorytetu komtura zachowywał milczenie.

Plotki syna młynarza okazały się częściowo prawdziwe. Klucznik Wilhelm przeżył spotkanie z dziwną istotą Faerie i rany których doznał bardziej przypominały odmrożenia niż oparzenia. Noc, przerywaną modłami na kompletę i jutrznię, spędzili w klasztorze. Skoro świt ruszyli na Jawor.

Mieli sami doświadczyć obecności potężnej Faerie. W połowie drogi do Jawora, gdy otoczyła ich mgła, natknęli się na błądzącego mężczyznę, z którym kontakt był utrudniony. Wkrótce ukazała im się zapewne władczyni tej domeny, żądając uwagi i dopytując się przyczyny ich pojawienia. Dama Sidhe zarzucała Joannitom zakłócenie równowagi. Od dziesięcioleci proces chrystianizacji ruguje Faerie z ich rodzimych terenów. Naturalna równowaga między Dworem Lata i Dworem Zimy od dawna jest zachwiana. Joannici nie tylko wycięli poddanych Sidhe, zniszczyli święte drzewo, ale również przywłaszczyli sobie Święty Kamień Zimy, artefakt będący cennym przedmiotem dla pani Sidhe. Podjęli się negocjacji. Faerie zażądała zwrotu przedmiotu, wycofania rycerzy za linię pobliskiej rzeki i ustania w niepokojeniu Faerie. Ponadto Joannici mieli własnoręcznie spalić zbudowana kapliczkę. Jeśli to uczynią, żadnemu podróżnemu nie stanie się więcej krzywda.

Dobromił przeforsował na towarzyszach podjęcie się negocjacji ze strzegomską komturią. Błądziliby cały dzień we mgle, gdyby nie zmysły Jaromira. Na wieczór byli na powrót w Strzegomiu. Nawet zgrabnie udało im się przekonać Rudigera i przejąć „diabelski” przedmiot. Prawdziwy kłopot pojawił się na miejscu dawnego kręgu. Dobromił za nic nie chciał przyłożyć ręki do spalenia kaplicy. To nieco rozjuszyło Borysa. Rusin inaczej rozumiał ich umowę. Zdał sobie sprawę, jak kruche oparcie może mieć w rycerzu, jeśli przyjdzie do kwestii wiary. Finalnie, krzyż i figurę panny Marii usunęli z drewnianej kapliczki, a budynek spalili ręka w rękę Dobromił z Borysem.

Na jaworskim podgrodziu znaleźli karczmę, gdzie spędzili niespokojną noc. Jaromir narzucił swój płaszcz na drewnianą figurę, która z wyrzutem patrzyła na śpiących towarzyszy. Pogoda im sprzyjała. Ciepłe marcowe słońce raźno przyświecało, gdy wjechali do Świerzawy dnia następnego. Nie spieszyli się. Dopiero kolejnego ranka ruszyli do Wlenia.

Przemierzali dolinki i lesiste wzgórza. Krajobraz był coraz bardziej dziki. Sam zamek księcia górował nad okolicą. Wzniesiony na skalistym wzgórzu nad rzeką Bóbr jeszcze przez ojca naszego księcia, Bolesława Wysokiego, obecnie pełnił rolę strategicznej warowni i miejsca wypoczynku księcia Henryka.

Strażnicy, po tym jak Dobromił przedstawił cały poczet i wyjawił sprawę z jaką przybyli, wezwali kasztelana Jakuba. Zarządca zamku wkrótce pojawił się i zaprowadził trójkę towarzyszy do zamkowej komnaty. Na podwórzu widzieli dowody udanych książęcych łowów, wiele sztuk jeleni kruszejących na żerdziach i czekających na oskórowanie. Kasztelan powiódł ich na spotkanie z książęcym kanclerzem, kanonikiem Idzim.

Duchowny wielce zainteresowany był Hermesowym Bractwem. Zadawał im dość szczegółowe pytania. Zastanawiał się jak przedstawić gości księciu. ZOstawił ich na czas jakiś pod okiem kasztelana i udał się do księcia. Mieli wiele szczęścia. Władca, w otoczeniu czeskich rycerzy towarzyszących królewnie Annie, możnych śląskich i syna Henryka, przyjął trójkę towarzyszy Zgromadzenia Alba Amnis. Kanclerz wcześniej zapoznał go z listem Ambroża i swoją opinią.

Książę Henryk dość ostrożnie badał poglądy gości. Na pewno zaimponowało mu pochodzenie Borysa i zaangażowanie Dobromiła na krucjacie. Nie znał szczegółów upadku rodu Kotowiczów, choć jakieś wspomnienia błąkały mu się w pamięci. Docenił też szczerość rycerzy, gdy wprost zapytali o plany wyprawy na Prusów. Polecił im dołączyć do grupy komesa Sobiesława i pod znakiem Barda przyłączyć się do śląskiej wyprawy na ziemie chełmińską. Mieli czekać na letnie wici od komesa i ostrzyć miecze. Co do obecności samego Zgromadzenia - książę Henryk nie widział póki co korzyści dla siebie, ale ostrożnie był zainteresowany. Kanclerz Idzi wyraził natomiast ogromną chęć osobistego spotkania z Princepsem, najlepiej jeszcze w maju, w opactwie kanoników regularnych w Kamieńcu. Kanclerz dość natarczywie wynikał w nastawienie „uczonych magów” do Kościoła i papiestwa. Jakby nie było, dla księcia i jego gości stanowili ciekawą atrakcję przedpołudnia. Szybko też opuścili zamek, nie zaznawszy gościny. Jeden Atilla zwędził solidny połeć dziczyzny, który na wieczornym popasie upiekli nad ogniskiem.

Pięć dni później byli już w Bielawie. Dobromił przez całą podróż troszczył się należycie o figurę najświętszej panienki. Przy okazji zwrotu pożyczonego wierzchowca odwiedzili Hermanna, zasadźcę na Bielawie. Dobromił wręczył rzeźbę Niemcowi, jako dar - dopowiadając historię o odratowaniu figury z płonącej kaplicy, co w zasadzie nie było kłamstwem. Kościół w Bielawie został ufundowany przez synową księcia Henryka i tej wiosny ruszyły już pierwsze prace. Widzieli wozy wyładowane kamieniem na fundamenty i mistrzów murarskich obchodzących teren przyszłej budowy.

Po powrocie, cała trójka Towarzyszy zdała relację Ambrożowi. Princeps z jednej strony zadowolony z nawiązania relacji z władcą, nieco obawiał się spotkania z kanonikiem Idzim w Kamieńcu i zaczął rozmyślać, jak się do tego przygotować. Sprawa wyprawy na Prusów szybko rozeszła się po Zgromadzeniu i Odomir zaczął poważnie rozważać, którego ze swoich podopiecznych wyprawić z rycerzami. Zeszło się to z zakupem solidnych zbroi kolczych dla Gosławy i Mściwoja. Już w lutym Przecław wezwał zbrojmistrza ze Świdnicy, by wziął miary z obojga. Teraz, dwoje młodych grodów z ekscytacją okładało się włóczniami na placu ćwiczebnym, sprawdzając możliwości nowego pancerza.

Kwiecień 1222

Alba Amnis

Bohumil coraz częściej łapał się na tym, że zupełnie gubił wątek czytając Quaestiones parvae de arte creationis autorstwa Catullusa z Padwy. Do Wielkanocy został tydzień. Postanowił wyruszyć w Wielką Środę, by spotkać się z wysłannikiem Tysiąca Jezior. Wielce był ciekaw tego spotkania.

Dla odmiany Ambroż i Dalegor zajęci byli żmudną pracą w laboratoriach. Princeps opracował nowy sposób pracy. Zaczynał po pierwszym pianiu kura (w duchu dziękował Mojmirze, że zachęciła Borsuków, by hodowali ptactwo), skromnym śniadaniem. Czyścił filtry i synchronizował apparatus przy świecach, nim świt rozjaśnił niebo. Do południa intensywnie pracował, po czym ucinał sobie krótką drzemkę. Światło dni wykorzystywał na czytanie wybranych rozdziałów Unique quaestiones obtinendae de industria magica pióra Dichenbacha z Durenmar, klasyka z Domu Bonisagus. Rozmyślał przy pracy nad ulepszeniem aparatury do filtrowania Vis, by - być może w przyszłości - zmaksymalizować efekty. Po wieczerzy spotykał się z Przecławem i omawiali bieżące sprawy Zgromadzenia. Resztę dnia spędzał na nadzorowaniu filtrowania Vis.

Tytus wrócił z Barda z dobrymi wieściami. Przychówek stada owiec znacznie im się powiększył (Ambroż podejrzewał, że więcej tu zasług Dworowego, niż madziarskich pasterzy). Wiosenna strzyża była obfita i Przecław na pniu sprzedał całą wełnę w Świdnicy. Owszem rozważali przędzenie wełny i być może otwarcie warsztatu tkackiego na jesieni. Ale Borsuki nie mieli narzędzi do gręplowania i czesania, o praniu i suszeniu wełny nie mówiąc.

Wielkanoc była dobrą okazją, by nieco odpocząć od intensywnych prac. Bohumil opuścił Zgromadzenie, jak wcześniej zapowiedział i udał się do Krakowa na spotkanie z tajemniczym wysłannikiem Nowogrodu. W Wielką Sobotę cała czeladź i rodzina Borsukow udała się do Bielau, gdzie Herman przywiózł proboszcza ze Świdnicy i ten pobłogosławił i poświęcił pokarmy. Magowie i Borys w tym nie uczestniczyli, lecz Dobromił ochoczo dołączył do famulusów. Przy okazji zamienił kilka słów z zasadźcą i obeszli wzgórze na którym rozplanowano już ustawienie nowego kościoła i zgromadzono kamienie na podbudowę fundamentów.

Ambroż odwiedził Dalegora w jego laboratorium i wskazał mu kilka sposobów ulepszenia aparatury alchemicznej. Zgorzelecki Mag przyjął rady Princepsa i z wrodzoną sobie powolnością, zaczął kalkulować koszty ulepszenia laboratorium.

Zaraz po Wielkanocy zjawił się Bohumil. Podzielił się z Magami wieściami na które wszyscy czekali w zniecierpliwieniu. Spotkał się z nim niejaki Otto Rattstein, przedstawiciel Tysiąca Jaskiń, z Domu Bjoarner. Szybko znaleźli wspólny język, Otto dziesięciolecia spędził w Crinterze i znał osobiście Ondrasza, bohumilowego Parensa. Obszernie i z detalami przedstawił mu wydarzenia Konklawe Nowogrodzkiego. Obrady otworzyła Praeco Nowogrodu - Magini Mirę Kossuri z Prypeć Maior, licząca sobie blisko 151 lat. Tradycyjnie wezwała do zgody i poszanowania Kodeksu Hermesa, co - jak stwierdził Otto - wybrzmiało nieco ironicznie. Najwyższy Quesitor Trybunału Nowogrodzkiego - Andriej Sojczkin ogłosił, że konieczne jest rozwiązanie sporu między Tysiącem Jaskiń, a Prypeć Maior i zagroził konsekwencjami tym, którzy się nie podporządkują decyzjom Trybunału. I to rozpętało burzliwe dyskusje trwające zaledwie dwa dni. Princeps Jellena odrzuciła wszelkie oskarżenia Andrieja twierdząc, że Prypeć działała w obronie tradycji Hermetycznej i była uprawniona przedsięwziąć wszelkie kroki. Malinka z Tysiąca Jaskiń w żarliwej przemowie zarzuciła Jellenie brutalność i brak szacunku wobec zasad Kodeksu Hermesa. A Quesitorowi w nos powiedziała, że zamierza kontynuować swoje eksperymenty z magią wołchwów nie oglądając się na słowo Andrieja, które i tak nie będzie wiążące. Głos węgierskiej Magini poparł Paweł z Łęczycy, dodając opinię, że skupienie Trybunału na konflikcie ruskich Zgromadzeń zupełnie pomija kwestię interesów Łęczycy, innymi słowy nie reprezentuje ambicji i dążeń tej części Trybunału. Ciekawostką była gościnna obecność wysłannika Crintery, który jednak zupełnie nie mieszał się w spory.

Konklawe zakończyło się fiaskiem. Quesitorzy nie byli w stanie narzucić żadnego rozwiązania. Mira Kossuri po dwóch dniach ogłosiła zakończenie Konklawe, twierdząc, że będzie jeszcze czas na podjęcie kluczowych decyzji dla Nowogrodu. Opowieść Bohumila rozczarowała pozostałych Magów. Liczyli na jakiś przełom w impasie. Bohumil rzekł, że Otto w zasadzie doradzał to samo co Dalegor - dopóki nie musimy podejmować decyzji, trzymajmy się neutralności. Wielki Trybunał odbędzie się za 5 lat, a do tego czasu wiele może się jeszcze wydarzyć.

Maj 1222

Opactwo Kanoników Regularnych w Kement

Maj był niezwykle ciepły tego roku. I deszczowy. Ambroż w towarzystiwe Odomira i Gosławy udał się do opactwa kanoników w Kamieńcu. Zamierzał spotkać się z kanclerzem księcia Henryka, Idzim - choć wewnętrznie nie był całkowicie do tego przekonany. Jak mniemał, celem rozmowy miało być rozwianie wątpliwości duchownego co do działalności Zgromadzenia i jego lojalności wobec Kościoła oraz władcy Śląska.

Kanclerz przyjął go niezwłocznie, jak tylko przybyli. WYdawało się, że nań czekał. Dysputa była wymagająca – Idzi podważał jedność i intencje Magów, sugerując, że wśród nich istnieje rozłam w podejściu do wiary. Ambroż jednak zręcznie odpierał zarzuty, przypominając, że to sam Kościół nadał ziemie Zgromadzeniu, a Magowie zobowiązali się chronić opactwo przed siłami piekielnymi. Odwołał się także do własnych korzeni – jego dziad służył wrocławskiemu Kościołowi, a on sam mógł był pójść tą samą drogą, gdyby nie otrzymany Dar.

Idzi przyjął te argumenty, lecz jasno zaznaczył, że przede wszystkim stoi na straży interesów księcia. Ambroż przekonał go, ale pełne zaufanie pozostaje kwestią przyszłości. Ich rozmowa zakończyła się chłodnym, choć pełnym znaczenia błogosławieństwem: „Niech Pan prostuje wasze ścieżki, byście nie zbłądzili wśród cieni wiedzy i pychy.”

Zgromadzenie

W połowie miesiąca zjawił się poczet z Barda. Tak jak oczekiwali, kasztelan wzywał zbrojnych na wyprawę na pogańskich Prusów. Książę Henryk zbierał już swych rycerzy i z końcem miesiąca miał ruszyć spod Wrocławia na Wielkopolskę, by tam połączyć się z siłami księcia Władysława i czym prędzej ruszyć na Mazowsze.

Kolejny tydzień minął Towarzyszom na przygotowaniach. Dobromił uprosił Tomirę, by wyprała mu szkarłatną tunikę, nieco podniszczoną w Ziemi Świętej. Z dumą chciał ją przybrać, by oznajmić wszem i wobec, że szykuje się na krucjatę. Borys, bardziej pragmatycznie zabrał się za sprawdzanie ekwipunku, uprzęży i ostrzenie sztyletów. Jaromir na pozór miał to wszystko w nosie. Za prośbą Przecława zszedł do Bielawy, by negocjować z Hermanem cenę najmu wierzchowców. Musieli jeszcze podjąć decyzję, których grogów ze sobą zabiorą. Ambroż nie był skory pozbywać się ochrony, zwłaszcza, że zbrojny zastęp Alba Amnis był nadzwyczaj skromny. Ale Dobromił nalegał, by zabrać trzech grogów.

Nim wyruszyli na wyprawę, z końcem maja, mieli jeszcze okazję powitać nadzwyczajnego gościa w Zgromadzeniu. Na zaproszenie Bohumila przybyła Kasina z Popowic, Magini Zgromadzenia łęczyckiego. Ambroż formalnie powitał jasnowłosą kobietę i wręczył jej Znak Egidy - małą figurkę z białego marmuru. Ulokowali Kasine w izbie dla gości. Towarzyszyło jej troje grogów, kobieta i dwóch groźnie wyglądających mężczyzn, wszyscy uzbrojeni po zęby. We przekroczeniu murów Zgromadzenia Kasina rozproszyła iluzje obu wojowników i poprosiła, by jej towarzyszka - Czeszka Hnevka mogła być ulokowana w jej komnacie. Ambroż nakazał Przecławowi urządzić wszystko tak, by najlepiej sprostać wymaganiom gości.