Anna

Urodzona w roku 1203, 13 grudnia w dzień świętej Otylii z Hohenburga – patronki Śląska i opiekunki niewidomych, głuchych i chorych. Była trzecim z siedmiorga dzieci Hermanna, zasadźcy z Bielawy, i jego żony Gerty z okolic Bambergu. Przyszła na świat w chłodnej chacie na skraju lasu, w czasie pierwszych lat osadnictwa w Langenbielau, gdy wokół panował jeszcze trud codziennego karczowania lasów i walki o przetrwanie.

Dzieciństwo

Od najmłodszych lat musiała pomagać matce w obejściu i gospodarstwie, a z biegiem czasu – także w opiece nad młodszym rodzeństwem. Uczyła się twardej pracy, milczenia w obecności mężczyzn, pokory wobec ojca i dokładności przy kuchennym palenisku.

Choć ojciec był wymagający, to dbał o jej przyszłość. Anna poznała podstawy czytania po niemiecku dzięki wiejskiej zakonnicy, która przybyła do Bielawy wraz z grupą kobiet z zakonu cysterek z Trzebnicy. Odtąd umiała odczytać listę zapasów i powinności osadników z Bielau.

W dzieciństwie bała się magii – raz była świadkiem magicznego oczyszczania pola przez Dalegora i Bohumila, i od tamtej pory podejrzliwie patrzyła na „panów z doliny”. Gdy ojciec mówił o nich z nabożną trwogą, milczała. Ale w duszy wyobrażała sobie ich jako istoty potężne, może i groźne, jak w bajkach opowiadanych przy ognisku.

Nastolatka

Wraz z dojrzewaniem Anna stała się zauważana przez młodych mężczyzn z osady. Jednak Hermann trzymał ją twardą ręką, nie pozwalając na żadne zaloty. Już w wieku 15 lat pełniła rolę pomocnicy kucharki w majątku – znała się na ziołach, wypieku chleba, praniu bielizny i szyciu.

Mimo surowego wychowania, nie była cicha i potulna. Miała ognisty charakter i dusiła go w sobie, ale nieraz wybuchała gniewem, gdy ktoś kwestionował jej starania. Zyskała opinię zaradnej, ale zadziornej dziewczyny. Kiedy pewnego lata jeden z parobków próbował ją zmusić do pocałunku – rzuciła mu w twarz garnkiem z owsianką.

W zaciszu domowym lubiła rysować węglem na deskach, śpiewać stare szwabskie pieśni i zbierać kolorowe kamienie, które chowała w worku pod łóżkiem. Ponoć miała zamiłowanie do „dziwnych rzeczy” – raz przyłapano ją, jak wpatrywała się długo w wiadro z wodą, mówiąc, że widzi w nim coś więcej niż własne odbicie.

W młodości bała się magii – raz była świadkiem magicznego oczyszczania pola przez Dalegora i Bohumila, i od tamtej pory podejrzliwie patrzyła na „panów z doliny”. Gdy ojciec mówił o nich z nabożną trwogą, milczała. Ale w duszy wyobrażała sobie ich jako istoty potężne, może i groźne, jak w bajkach opowiadanych przy ognisku.

Dorosłość

W marcu 1221 roku, za namową ojca, Anna trafiła do Zgromadzenia Alba Amnis jako pomoc w kuchni i służka – zastępując Mojmirę, która właśnie urodziła dziecko. Hermann, świadomy potęgi Magów i zafascynowany ich mocą, nie wahał się oddać córki pod ich opiekę, zwłaszcza że zapewniono jej izbę oraz zapłatę w srebrze.

Anna początkowo czuła lęk wobec Magów i wszystkiego, co działo się w Alba Amnis. Jednak powoli przywykła do ich dziwactw. Najbardziej ceniła sobie Przecława, który – jako zarządca – wydawał jasne polecenia i dbał, by dziewczyna nie przebywała za długo pod wpływem aury Daru Bohumila czy Dalegora.

Z czasem Anna zaczęła zbierać historie o Zgromadzeniu. Z wypiekami na twarzy opowiadała ojcu o przedziwnych zaklęciach, zamkach bez drzwi, duchach, a nawet baśniowych istotach jakie kręcą się w okolicy. Hermann każdą z tych historii chłonął, traktując ją jako znak nieziemskiej potęgi Magów.

Choć Anna nie znała dobrze łaciny ani polskiego, z pomocą Przecława zaczęła się ich uczyć. Wśród służby krążyły plotki, że dziewczyna mogłaby z czasem zostać zarządczynią spiżarni, a może nawet opiekunką dzieci w Zgromadzeniu, gdyby więcej się ich pojawiło. Była pracowita, ciekawska i… niebezpiecznie zakochana w jednym z Towarzyszy – co Przecław szybko zauważył i próbował ukrócić.