Dargaude pojawił się w murach Zgromadzenia w grudniu 1223 roku, przywiedziony przez ludzi kanclerza Idziego i przekazany Ambrożowi we Wrocławiu. Zgodnie z listem duchownego, był to jeniec książęcy, przekazany Ambrożowi pro gratia ducis, czyli w darze od samego księcia Henryka Brodatego.
Wedle relacji kanonika, Dargaude pochodził z grodu Lubawa na pograniczu prusko-mazowieckim. Miał być bratem niedawno poległego możnowładcy, grododzierżcy tego grodu, a sam wpadł w niewolę podczas napaści Mazowszan, broniąc dwóch bratanków — młodych dziedziców swego rodu.
Na dworze księcia wzbudzał niepokój i niechęć służby, dlatego uznano, że bezpieczniej będzie przekazać go pod opiekę ludzi uczonych niż zostawić w rękach żołnierzy. W ten sposób trafił do Ambroża, który w tym geście dostrzegł okazję do zyskania wdzięczności kanonika, a może i samego władcy.
W Zgromadzeniu Dargaude szybko zwrócił na siebie uwagę. Jego powierzchowność była niezwykła – długie, śnieżnobiałe włosy, oczy o źrenicach jak u dzikiego kota i blada cera nadawały mu niemal nadprzyrodzonego wyglądu. Większość mieszkańców Alba Amnis starała się go unikać, choć wszyscy obserwowali go z ukrytym zainteresowaniem.
Z czasem wyszło na jaw, że zna się na ziołach i leczeniu ran, co czyniło go cennym nabytkiem po niedawnych doświadczeniach Zgromadzenia z chorobami i gorączkami. Niechętnie mówił o sobie i o swej przeszłości, a jego polszczyzna była twarda i kaleczona obcym akcentem.
Ambroż, ostrożny z natury, nie do końca ufał jego opowieściom. Niektórzy twierdzą, że mag posłużył się zaklęciem, by wybadać prawdę o jego wierze i zamiarach. Wówczas miał się uspokoić, słysząc, iż Prus wyznaje „Boga w trzech osobach” — choć zapewne zrozumiał to jako oznakę niewiedzy, a nie herezji.
Wśród domowników opinie były podzielone: Atylla okazywał mu współczucie, pamiętając własny czas niewoli, natomiast Anna nie kryła niechęci wobec „białowłosego obcego”. Plotki o jego rodzinie, utraconym majątku i niewolnym statusie krążyły wśród służby, wzmacniając aurę tajemnicy, która od początku towarzyszyła jego osobie.