Odomir

Urodził się w dzień św Barnaby Apostoła, 11 czerwca 1181 roku na wrocławskim podgrodziu. Oboje rodzice służyli u wrocławskiego biskupa Żyrosława. Odomir jako pierworodny syn Radzimira, od najmłodszych lat czas spędzał przy ojcu.

Dzieciństwo

Jak tylko osiągnął wiek 5 lat, zaczął towarzyszyć ojcu w wyprawach. A ten - będąc w czeladzi biskupa Żyrosława zbrojnym, zawsze podążał w orszaku duchownego mając baczenie na bezpieczeństwo podróży. Odomir jako ośmiolatek odwiedził Bardo gdy biskup Żyrosław przekazywał uroczyście tamtejszy kościół Komandorii Joannitów. Z zachwytem wpatrując się w czarne płaszcze z białym, ośmiorożnym krzyżem i czarne habity braci rycerzy, podziwiał przepych strojów biskupich Żyrosława. Uświadomił sobie, że zbrojni z biskupiego zastępu nie ustępowali postawą braci rycerskiej. Odtąd coraz częściej ćwiczył z włócznią, gdy tylko ojciec dawał mu chwile wytchnienia, po godzinach czyszczenia kolczug biskupich wojów.

Nastolatek

Miał lat 12 gdy poważniej zetknął się z nadnaturalnym światem. Owszem, wcześniej bajano o rusałkach, południcach, mamunach i wiłach, ale Odomir nie spotkał takich na wrocławskim podgrodziu. Latem 1193 towarzyszył jak zwykle ojcu w wyprawie do Opactwa św. Wincentego na Ołbinie. Z rozkazu biskupa jego zbrojni mieli wypędzić opornych Benedyktynów i osadzić tam bogobojnych Norbertanów. Problemem były Rusałki z Dworu Lata, które obłaskawili Benedyktyni. Ponoć bez wiedzy Opata. Jakby nie było Odomir będąc młodzikiem, nie tylko się przyglądał jak wojowie młócili drzewcami opornych mnichów, ale i sam strzelał z łuku do rozwścieczonych Faerie. Co prawda wielkiej krzywdy im nie uczynił, ale nigdy nie zapomniał tego widoku. Zapadł mu również w pamięć nowy opat Norbertanów, Cyprian, który sprawnie i władczo wykopywał Benedyktynów za mury klasztoru.

Dorosłość

Po tym jak na biskupstwie wrocławskim zasiadł Jarosław Opolski, dobra moneta odwróciła się od Odomira i musiał imać się rzemiosła, by przetrwać. Wyuczył się jak giąć łuki, jak wybierać dobre drewno na łuczyska, jak przygotowywać strzały i osadzać groty. Po śmierci Jarosława, gdy kapituła katedralna wybrała na biskupa Cypriana, Odomir przypomniał skromnemu Norbertanowi o swojej osobie. MIał wówczas lat 20 i był w pełni sił, toteż biskup przyjął go w poczet zbrojnej czeladzi. I tak Odomir spędził 6 lat na służbie biskupiej. Wiele przygód przeżył, a najbardziej wspominał spalenie świętego gaju na górze między Jaworem a Strzegomiem. Oj dostało się wówczas wróżkom z Dworu Zimy, dostało.

Porzucił służbę u biskupów wrocławskich jak tylko Wawrzyniec zasiadł na katedralnym stolcu. Zdało się, że nowy biskup ufa tylko ludziom, którzy służą u niego od lat. Odomir osiadł w Jaworze, zaciągając się do grodowej straży. Ledwo umknął z życiem z ogromnego pożaru, jaki strawił cały gród w 1203 roku. Powiadali, że to zemsta dziwożon z Dworu Lata za krzywdy jakie mnisi wyrządzili rusałkom i odwet za spalenie świętego gaju.

Wrócił więc do Wrocławia. Nie ożenił się. Całą dekadę spędził w grodzie, najpierw jako jeden z miejskich drabów, potem zaś dowodząc oddziałem grodowej straży. Coś musiało być nie tak z głową Odomira, bo nie mógł spamiętać imion swoich podwładnych. Ba, nie tylko. Odkąd pamiętał, przeinaczał i mylił imiona, nawet swoich rodzonych braci. Nie mógł też pojąć ani słowa z łaciny, czy niemieckiego - tak powszechnie używanych we Wrocławiu.

Pod koniec 1217 roku, gdy śnieżyca zmusiła go do spędzenia kilku tygodni w Przyłęku, poznał tam niejakiego Przecława. Ten zaś poznając po dłuższej rozmowie, w czym jest Odomir biegły, zaproponował mu posadę przełożonego zbrojnej drużyny w Zakonie Hermesa, który organizuje Zgromadzenie w Sowich Górach niedaleko Rychbachu. Początkowo Odomir był rozczarowany liczebnością owej drużyny, zaledwie para średnio wyszkolonych zbrojnych. Ale warunki i otoczenie, a także baczenie Magów dawały mu gwarancje na względnie spokojne lata…