Urodziła się w roku 1191, 27 dnia grudnia w dzień wspomnienia świętej Fabioli - bigamistki i rzymskiej patrycjuszki, która porzuciwszy grzeszne życie, stała się wzorem do naśladowania dla wiernych katolików. Tomira była trzecim, najmłodszym dzieckiem małżeństwa Zbysława i Sławy ze wsi Muchobór ulokowanej między rzeką Ślęza, a lewym brzegiem Odry.
Wioska - wcześniej należąca do rodu Łabędziów - komesa Piotra Włostowica, obecnie była w posiadaniu klasztoru NPM na Piasku. Oboje więc pracowali na roli podlegając władzy kanonikom regularnym z Wrocławia.
Jako najmłodsza córka, Tomira nie miała lekko. Rodzice zajęci pracą w polu nie mieli dla niej czasu. Starsi bracia zupełnie o nią nie dbali. Głodowała i pracowała ponad siły małego dziecka. Nie dziwi fakt, że gdy tylko zaczęła dojrzewać, musiała się opędzać braciom i ich koleżkom. Jedyne czego pragnęła to wyrwać się z rodzinnego domu.
W dwunaste urodziny nadarzyła się okazja. Tomira po kryjomu spakowała w zawiniątek gomółkę sera, pół bochna chleba i wskoczyła o świcie między worki owsa ułożone na drabiniastym wozie. Oczywiście mnisi na Piasku odkryli dziewczynkę i złoili jej skórę nim odesłali do domu. Ale Tomira była uparta. Kolejny raz przygotowała się lepiej. Ponownie trafiła do Wrocławia. Była już nieco starsza. W osadzie rzemieślniczej przy kościele św. Maurycego wpadła w ręce Gertrudy, prowadzącej gospodę dla walońskich tkaczy, których sprowadził biskup Walter. Tomira za nic nie chciała wrócić do wioski. Gertruda zawarła z dziewczynką układ. Przyjęła ją na służbę w gospodzie, ale poza pracą sprzątaczki i praczki, musiała kupczyć swoim ciałem. Początki nie były dla niej łatwe, ale wkrótce los miał się odmienić.
Tomira po latach spędzonych w osadzie walońskich rzemieślników, na garnuszku Gertrudy - wyrwała się do Wrocławia, nawiązując znajomości wśród lokalnych ladacznic. Wyróżniała się urodą i ani myślała o zamążpójściu. Uskładany majątek skrzętnie ukrywała w ciężkiej szkatule. Latem 1214 goszcząc w jednej z karczm przy trakcie do klasztoru NMP na Piasku, zdybała bogaty orszak, należący do któregoś z możnych panów z Pogorzeli. Był to zapewne komes Janusz, ale Tomira baczniejszą uwagę zwróciła na bogato odzianego mężczyznę w tonsurze.
Wincenty z Pogorzeli, był to bowiem on, w owym czasie był już częstym gościem augustianów w rodzinnym Kamieńcu, samemu sprawując posługi w klasztorze wrocławskim na Piasku. On również zwrócił uwagę na Tomirę. Tak zaczęła się grzeszna znajomość opata z wrocławską kurtyzaną. Wincenty urzeczony jej urodą, ale i charyzmą, ulegał słabościom od czasu do czasu, w zamian żądając porzucenia grzesznego życia. Innymi słowy, chciał ją posiadać na wyłączność.
Tomira czasem przebrana za mniszkę, spędzała czas w posiadłościach rodu Pogorzelskich w Kamieńcu i okolicznych dobrach. Trwało by to pewnie długie lata, ale Wincenty naraził się biskupowi Wawrzyńcowi i ten zażądał w ramach pokuty porzucenia grzesznych praktyk i oddalenia utrzymanki. Opatowi zależało na tym, by jego sekret nadal pozostał sekretem. Oczywiście knechci brata mogli Tomirę łatwo uciszyć na wieki, ale nie na takim rozwiązaniu zależało Wincentemu.
Z pewnych źródeł dowiedział się o Magach z Hermesowego Zakonu, którzy w okolicach osady Bielau wznoszą swą siedzibę. Ziemię nadał im opat z Kamieńca, Edmund Walijczyk - Wincenty wkrótce miał go zastąpić w tej roli. Skontaktował się zarządcą Zgromadzenia i wymógł na nim przyjęcia Tomiry na posługi Magów. Jej taki obrót sprawy odpowiadał - w końcu mogła schronić się przed światem, znaleźć bezpieczną przystań. Wiedziała, że opat może w każdej chwili zażądać od niej spłaty długu i przysług - w końcu, w zamian za jej przychylność i uległość wyświadczył jej wielu faworów. Ale w spokojnym i uporządkowanym życiu zaczęła odnajdywać porządek i się do niego przyzwyczajać. Z czasem, utwierdziła się w przekonaniu, że nadszedł czas jej pokuty z grzechy młodości.