Wszebor urodził się w 1190 roku w małej wiosce nieopodal grodu Opole, na Śląsku. Jego ojciec był zamożnym kmieciem, posiadającym kilka łanów ziemi oraz stado koni, które były źródłem dumy i utrzymania rodziny. Matka Wszebora zajmowała się domem, a także pomagała ojcu w gospodarstwie. Już od najmłodszych lat Wszebor wyróżniał się zdrowiem i wytrzymałością, co pozwalało mu pomagać ojcu w ciężkich pracach na roli, mimo że od urodzenia miał poważne problemy ze słuchem. W rodzinie panowała w miarę zgodna atmosfera, a Wszebor, pomimo swojego kalectwa, wyrósł na beztroskiego chłopca.
Wszebor od najmłodszych lat spędzał dużo czasu pracując w polu, domowym obejściu i opiekując się końmi, które były jego prawdziwą pasją. Zawsze znajdował sposób na ukrycie swoich problemów ze słuchem, a w razie potrzeby posługiwał się gestami i mimiką, co szybko stało się naturalnym sposobem komunikacji z rodziną i sąsiadami. Chociaż jego ojciec starał się nauczyć go podstaw niemieckiego, Wszebor nie był w stanie go przyswoić. Znał jedynie polski, ale dzięki swojemu usposobieniu i naturalnej zdolności do rozumienia ludzi, nie miał większych problemów w kontaktach z obcymi.
Wyrósłszy z dziecięctwa, Wszebor zaczął pracować jako woźnica i pomocnik kupców podróżujących po Śląsku. Wkrótce jego wiedza o szlakach handlowych, które przecinały Księstwo Śląskie, stała się niezwykle cenna. Wszebor znał każdy zakątek regionu, wiedział, gdzie można bezpiecznie przekroczyć rzekę, które drogi były najlepiej utrzymane, a które omijać ze względu na ryzyko napaści. Dzięki tej wiedzy stał się cennym towarzyszem dla wielu handlarzy w okolic Opola. Choć problemy ze słuchem czasem stanowiły przeszkodę w szybkiej reakcji na zagrożenia, jego wytrwałość i determinacja sprawiły, że nigdy się nie poddawał. Zawsze starał się, aby każdy kurs był bezpieczny i opłacalny, co zdobyło mu reputację godnego zaufania sługi.
Wszebor rozpoczął swoją dorosłość, pracując jako zaufany woźnica w służbie lokalnego kupca z Wrocławia prowadzącego handel na prawym brzegu Odry na targowisku Olbińskim, które komes Włostowic podarował klasztorowi św. Wincentego. Los jednak szybko zadecydował o zmianach w jego życiu. W 1207 roku, w czasie gdy na Śląsku stanowisko biskupa Wrocławskiego objął Wawrzyniec, a nowe porządki religijne zaczęły dotykać struktury kościelne i społeczne, Wszebor znalazł się w samym centrum tych przemian. Choć zupełnie przypadkiem.
Pewnego dnia, wiosną 1215 roku, Wszebor został wynajęty przez Kanoników Regularnych do przewozu ważnych dokumentów związanych z reformami biskupa. Była to niebezpieczna misja, ponieważ na Śląsku pojawiły się grupy niezadowolonych, którzy sprzeciwiali się reformom i niemieckim wpływom. Podczas przeprawy przez lasy nieopodal Strzelina, wóz Wszebora został zaatakowany przez bandytów, którzy prawdopodobnie działali na zlecenie jednego z przeciwników biskupa. W trakcie szarpaniny Wszebor, choć dzielnie walczył, został ciężko ranny, a jego towarzysze zginęli. Cudem udało mu się uciec z miejsca napaści, ale dokumenty zostały utracone.
Po tym wypadku Wszebor spędził kilka miesięcy na leczeniu ran w klasztorze Augustianów w Kamieńcu. Po wyzdrowieniu wrócił do pracy, ale trauma po ataku i świadomość własnej ułomności na nowo ukształtowały jego charakter. Stał się bardziej wyciszony i zamyślony, ale jednocześnie jeszcze bardziej oddany swojej pracy, jakby próbując odkupić swoje wcześniejsze porażki. Pod koniec tego samego roku spotkał pewnego podróżnego – Jocelyna z Domu Mercere. Ten charyzmatyczny i tajemniczy człowiek, będący posłańcem Magów ze Zgromadzenia Alba Amnis, dostrzegł w Wszeborze potencjał i zaproponował mu pracę w służbie magów.