Jesień AD 1221

Sezon jesienny obejmuje miesiące: wrzesień, październik i listopad

Wrzesień 1221

Narada

Nim wyprawili się do Zgromadzenia Łęczycy, Ambroż podniósł ważny temat - z jakim przesłaniem udadzą się do Magów z Łęczycy? Nie mieli większych problemów, by ustalić konsensus - byli na tyle niewielkim Zgromadzeniem, że nie stanowili zagrożenia ani dla Trybunału Nowogrodzkiego, ani tym bardziej dla Reńskiego. Postanowili, że wybadają stosunek łęczyckich Magów do ich Zgromadzenia i odpowiednio do sytuacji zachowają się na miejscu. Ambroż nalegał, by nie zajmować od razu stanowiska i raczej grać na neutralność.

Przecław wyposażył ich solidnie na drogę i zadbał, by wszyscy mieli wierzchowce. Wypożyczył kilka podjezdków w Bielawie. Dla Gosławy był to debiut w roli jeźdźca, do tej pory bardzo rzadko jej się zdarzało siedzieć na grzbiecie konia. Magom towarzyszył Dobromił dla ochrony i madziar Atilla, który coraz lepiej mówił po polsku.

Wrocław

Był poniedziałek, 18 dnia września - zaraz po niedzielnym wspomnieniu świętego Lamberta z Maastricht, biskupa i męczennika - gdy zatrzymali się na przeprawie przez Odrę. Prom, który zwykł regularnie przewozić kupców i podróżnych od kilku godzin ugrzązł na północnym brzegu rzeki. Wpław raczej nie zamierzali się puszczać. Uwagę ich zwrócił spory poczet rycerza, który w granatowo-purpurowym wamsie, miotał się na grzbiecie rosłego wałacha, rzucając przekleństwa na lewo i prawo. Gromada kupców z wozami stała w lekkim oddaleniu.

Ambroż nakazał Gocławie rozeznać się co i jak, i dziewczyna wkrótce dowiedziała się, że prom po drugiej stronie Odry zatrzymał ktoś znaczny i blokuje go od samego rana. Dobromił podjechał powitać rycerza i poznał w ten sposób Dobiesława z Kórnika. Ten wywodził się z rodu Pałuków jak twierdził i wracał od księcia Henryka, z odpowiedzią do wielkopolskiego księcia Władysława. Podpytywał Dobromiła o Komandorię i udział w krucjacie. Wkrótce rozmowę przerwało pojawienie się długo wyczekiwanego promu. Dobiesław rozpoznał kanonika Stefana z Płocka i rycerza Mieczysława, obu będących w służbie księcia Konrada z Mazowsza.

Przepłynęli szczęśliwie Odrę i wielkopolski rycerz zaproponował im wspólną podróż w kierunku Kalisza. Przynajmniej przez część drogi, gdyż rycerz wracał do swych włości w Kórniku. Wieczory spędzali na długich dysputach o polityce. Najpierw rozważali słone opłaty przewoźne. Z rozkazu kasztelana wrocławskiego, każdy korzystający z promu na Odrze płacił podwójnie. Flisak twierdził, że sam książę Henryk ten podatek zatwierdził. Magowie podpytywali rycerza z Kórnika o przyczyny. Wizyta gości z Mazowsza też nie była przypadkiem. Książę Konrad szukał wsparcia u Henryka Brodatego, by poradzić sobie z zuchwałymi napadami Prusów.

Zapewne kanonik płocki suplikował wsparcia u biskupa wrocławskiego. Podejrzewali więc, że podatek przewoźny trafi do książęcej szkatuły, by zasilić krucjatę na wiosnę przyszłego roku. Dobiesław nie miałby nic przeciwko. Jego książę - Władysław, coraz bliżej związany z Henrykiem zapewne towarzyszyłby obu Piastom. Rycerz z Kórnika chętnie widział by na takiej wyprawie również Dobromiła. Joannita gorliwie potwierdził swoją ochoczość do uczestnictwa w krucjacie.

Droga do Kalisza

Od chwili rozstania z drużyną Dobiesława podróżowali jakby szybciej. Gosława znała drogę i pewnie prowadziła ich leśnymi duktami na północ. Ku zaskoczeniu wszystkich, w leśnych ostępach napotkali na włoskiego franciszkanina, brata Eliasza z Padwy. Braciszek okazał się zacnym towarzyszem podróży. Nie był mu obcy Zakon Hermesa. Duchowym domem Eliaszy był klasztor w Bolonii, założony kilka lat temu przez Franciszka z Asyżu. Pod Bolonią znajdowało się znane Zgromadzenie Literatus, założone przez Dom Jerbiton.

Eliasz podróżował również do Kalisza by tam spotkać się z przedstawicielami biskupa Pawła z Poznania, a dalej planowł udać się do Gniezna. Przez kilka dni był nieuciążliwym towarzyszem ich podróży. Dzielił się ciekawymi opowieściami o wyprawie krzyżowej do Egiptu (tej samej, z której Dobromił wrócił z księciem Kazimierzem Opolskim 3 lata temu). Braciszek, niezłośliwie zaprawdę, ale wytknął Joannicie że ominęło go najciekawsze. Rok po powrocie rycerza do kraju, Franciszek z Asyżu udał się na Bliski Wschód i omalże nie nawrócił sułtana Egiptu. Eliasz opowiadał o zdobyciu Damietty i zaprzepaszczeniu szansy na odzyskanie Jerozolimy. Obwiniał pychę legata Pelagiusza i opieszałość rycerstwa. Uznawał, że klęska wyprawy była wyraźną karą bożą.

I tutaj doszło do wyraźnego poróżnienia, między ELiaszem a Joannitą. Sporną kwestią byli poganie. Franciszkanin zgodnie zresztą ze swoją regułą, uważał ich za bliźnich, za dzieci boże, które zbłądziły i które należy nawracać głosząc słowo boże, a nie groźbą miecza. Rycerz nie mógł się z tym zgodzić, on nie uznawał pogan za bliźnich. Nie przekonał go nawet argument Eliasza o braciach najmniejszych, jak zwał zwierzęta. Co prawda Dobromił nie wdawał się w dysputy z zakonnikiem, ale już prywatnie nie omieszkał zaznaczyć Ambrożowi co myśli na temat franciszkańskich poglądów. Joannicie było zdecydowanie bliżej do Domini Canes.

Kalisz

Wizytę w grodzie uwieńczył nocleg u stryja Gosławy, kamieniarza Mirosława. I znów musieli zmierzyć się z polityką. Co prawda rzemieślnik odżegnywał się od czynnego angażowania się w sprawy, ale swoje poglądy miał i ochoczo się nimi dzielił. Gród umacniał mury. Mirosław mówił, że czuć zagrożenie w powietrzu. A wszystko spowodowane konfliktem księcia Władysława z bratankiem - Odonicem. Co prawda Ziemia Kaliska od kilku lat był w pieczy Henryka Śląskiego, ale jakoś wcale to nie uspokajało kaliskich mieszczan.

Przeciwnie, obawiali się zaostrzenia sytuacji, podniesienia podatków, czy wręcz oblężenia miasta, z czego nigdy nic dobrego nie wynikało. Stronnictwo Odonica chwaliło młodego księcia za dobre stosunki z Kościołem i wytykało słabości bezdzietnego Władysława. Przeciwnicy zaś zarzucali młodemu Piastowi zdradę i chęć rozbicia Wielkopolski. Zapewne poznali by więcej plotek, ale już o poranku opuścili gród, kierując się na Uniejów, ku Łęczycy.

Łęczyca

Mały problem napotkali podczas przeprawy przez Wartę w Uniejowie, kiedy to zbrojni księcia Władysława uporczywie ich wypytywali. Poza tym droga do Łęczycy nie obfitowała w wydarzenia. Do grodu dotarli ostatniego dnia września. W gospodzie czekał na nich Bartłomiej Ochowski, Czerwonoczapki z Łęczycy. Opowiedział się, że z polecenia Princepsa Stanisława od tygodnia wyczekuje ich tutaj, wypatrując charakterystycznych gości wjeżdżających bramą zachodnią. Zgromadzenia było ulokowane z pół dnia drogi od grodu, więc pozwolił im tylko krótko odetchnąć i od razu wyruszyli. Szczęśliwie od tygodnia panowała sucha i ciepła pogoda, chyba w nagrodę za mokre i zimnie miesiące letnie.

Słońce chyliło się ku zachodowi, gdy wjechali w leśny ostęp, a następnie w pagórkowaty teren, na którym momentalnie ogarnęła ich mgła. Magowie Alba Amnis od razu zorientowali się, że wkroczyli na obszar objęty Magiczną Aurą. Zgromadzenie prezentowało się imponująco. Była to porządna twierdza usadowiona na szczycie wzgórza. Fortyfikacje zaskoczyły nawet Dobromiła.

WNętrze twierdzy nie ustępowało rozmachem murom. Ambroż w myślach liczył ilu grogów potrzeba do obsadzenia murów. Dobromił szacował stajnie i liczebność drużyny. Bohumil z zaciekawieniem szacował wewnętrzny zamek, który sam w sobie był fortecą. Tam też się udali, oddając wierzchowce służbie i zezwalając Atilli i Gosławie przygotować im pokoje.

Powitał ich sam Stanis Czeczenko, wiekowy Mag z Domu Jerbiton. Princeps Łęczycy wywodził się z tej samej linii myśli magicznej co Ambroż i może dlatego łatwo im było znaleźć wspólny język? Zgromadzenie od tygodni żyło oczekując przybycia Magów ze Śląska. Stanisław powitał ich wpierw po niemiecku, ale ucieszył się gdy zaproponowali przejście na polski.

To była pierwsza obawa Maga z Łęczycy. Że będzie negocjował z Niemcami. Nie był temperamentny, Był dyplomatą i oratorem, ale germanie zawsze wyprowadzali go z równowagi. Wysłuchał Ambroża i klarownie przedstawił swoje stanowisko. To co uczynił Stefanus, nie było zgodne z wytycznymi Wielkiego Trybunału i lokacja Alba Amnis, z prywatnego majątku hermesowego Maga, była.. nie na miejscu. „To coście uczynili nie jest wprawdzie złe - ocenił - ale nie możemy was tak po prostu zaakceptować. Musicie podjąć decyzję.” Stanisław zostawił im otwartą drogę, ale oczekiwał jasnej deklaracji. Nie wypowiedział dosłownie, jak zareaguje na konkretną deklarację, ale dał im do zrozumienia, że wolałby mieć Śląsk po swojej stronie.

Tak naprawdę więcej dowiedzieli się od Frani Popowicz. Magiczna Tremere nie owijała w bawełnę. Od razu powiedziała czego oczekuje. A oczekiwała informacji. I to było wszystko, co mogło zapewnić Ambrożowi przychylność Magini. Nie powiedziała wprost, że chodzi jej o informacje o Zgromadzeniach Trybunału Reńskiego, ale to była oczywistość. Franciszka nie przywiązałaby wagi, gdyby opowiedzieli się po stronie germańskich Zgromadzeń. Oczywiście o ile przyjęli by jej propozycję. Wówczas, byliby dla niej naprawdę cenni.

Ambroż i Bohumil nie zdążyli rozważyć słów kobiety, gdy do ich komnaty weszła jej bliźniacza siostra Katarzyna, zwana przez wszystkich Kasiną. Ta zaś opowiedziała im swej wizji „w której goście z gór niosą ogień, ale i cień…Nie wiem czym jesteście?” - dodała. Obaj Magowie gorliwie przekonywali, że z cieniem nie mają nic wspólnego (choć Dobromił uważał, że to temat zastępczy, nieco urażony po tym, jak Frania obcesowo go potraktowała). Nie do końca udało się Ambrożowi przekonać Kasinę, że faktycznie Alba Amnis ma coś wspólnego z jej wizjami.

Ciekawszą rozmowę odbyli z sędziwym Magiem z DOmu Verditus, Tomaszem Klimowiczem. Zaoferowali mu zlecenie. Wykonanie pierścienia dla kasztelana Barda. Tomasz obiecał to rozważyć, o ile dostarczą mu składniki i recepturę. I coś jeszcze. Zapłatą miało być zapewnienie kontaktów z innymi Zgromadzeniami. Bohumil i Ambroż od razu się zorientowali, że chodzi o Zgromadzenia Reńskie. Tylko na pozór cena nie wydawała się wygórowana. Ale wyczuli pewną neutralność od Tomasza.

O poranku postanowili się nieco rozejrzeć po łęczyckim Zgromadzeniu. Dobromił dość szczegółowo oglądał place ćwiczebne grogów. Byli też świadkami incydentu z udziałem Atylli i pewnego mężczyzny o wschodnim wyglądzie. Ambroż musiał interweniować. Okazało się, że oponentem Madziara był Rusin, Mścisław z Czernychowa, ze Zgromadzenia Tysiąca Jaskiń. I z nim ucieli sobie krótką pogawędkę. Ruski Mag ciekaw był śląskich konfratrów, przypominał o bliskości Łęczycy i swego Zgromadzenia, o Portalu Hermesa łączącego oba miejsca. Odwoływał się do słowiańskich korzeni. Bohumil miał wrażenie, że Rusin nieco agitował, ale pominął to milczeniem.

Chciał przyjrzeć się bliżej bibliotece, niestety napotkał na swej drodze Ruprechta de Solange, nieprzyjemnego Francuza, który od dekad był członkiem łęczyckiego bractwa. Konserwatywny Tremere od razu rozpoczął od pogróżek i obelg. A nawet gróźb. Po czym oznajmił, że tak słabe bractwo z niedoświadczonymi Magami jak Ambroż czy Bohumil we własnej osobie, nie stanowią żadnego zagrożenia. Więc będzie ich ignorował. Póki co.

W tym czasie Ambroż, niby przypadkiem natrafił na przechadzającego się wysłannika Renu. Arnold z Fengheld niczemu nie zaprzeczał. Ostrzegał przed Nowogrodem. Obiecał ochronę w zamian za poparcie zbliżenia do Trybunału Reńskiego. I zapewnił, że Ren ma więcej Vis, lepsze biblioteki i silniejszych sojuszników.

Spędzili jeszcze jeden dzień w Łęczycy. Na pożegnanie Stanis odwołał się do ich patriotyzmu. Marzeniem Princepsa Łęczycy było Królestwo Polskie. I celowo odżegnywał się od polityki ruskich bractw. Wbrew Zakonowi wspierał książąt dzielnicy senioralnej. I wiele by zaryzykował, byle tylko ujrzeć polskiego księcia wkładającego na swą skroń królewską koronę. Dał do zrozumienia Alba Amnis do czego dąży. I oczekiwał, że polska dusza weźmie w nich górę.

Październik 1221

W połowie miesiąca wrócili do domu. Powrót nie był tak przyjemny jak wyprawa. Pogoda się zmieniła. Deszcze wezbrały rzeki, przeprawy były równie kłopotliwe jak wiecznie przemoczone ubrania. Dobrze więc było spędzić czas w ciepłym i suchym domostwie. Ambroż i Bohumil tęsknili już do zapachu ksiąg. Dobromił nieszczególnie. Całą drogę rozmyślał o idei krucjaty na Prusów. Postanowił pogadać o tym poważnie z Borysem i Jaromirem. I uzyskać od Ambroża zgodę na nawiązanie relacji z dworem księcia Henryka.

Przecław zwołał naradę, jak tylko odetchnęli po podróży do Łęczycy. Kilka dni temu wrócił z Barda. Zgodnie z umową z kasztelanem, oddał mu siedmioro młodych jagniąt z tegorocznego miotu i dwie maciorki dla księcia. Madziarzy się spisali i postrzyżyny wełny nie były gorsze niż wiosną. Całość od razu sprzedał komesowi. Powrócił jednak do Magów z ideą przeniesienia stada z przełęczy bardzkich tutaj, do Ciemnego Jaru. Zasugerował, że skoro Borsukom wybudowało się chatę, to można i Madziarom pobudować podobną, bez potrzeby reorganizacji zabudowy Zgromadzenia („bo tutaj to już miejsca na nic nie ma…” - rzekł z przekąsem). Zimową porą można by chatę posadowić, a na wiosnę, jak się maciorki okocą - przenosić stado po trochu. Na miejscu owiec doglądali by Borsucy. A przesiedlonym Madziarom znalazłoby się godniejsze zajęcia (nie zająknął się o „poczcie rycerskim” o którym bajał mu Dobromił snując mrzonki o wyprawie z księciem Henrykiem na Prusów).

Ambroż obiecał że przemyśli sprawę na dorocznej Radzie (pamiętał, że już rok temu Dobromił suplikował o Madziarów). I od razu pomyślał o sprowadzeniu Dworowika ze stadem (ale nie podzielił się tym spostrzeżeniem).

Ambroż poprosił konfratrów i Towarzyszy po zastanowili się nad tematami do Rady. Miał nadzieję, że Dalegor upora się z filtrowaniem Vis. I uświadomił sobie, że całkowicie zapomniał o nauce Aegisa. Ondrasz zostawił im gotowy Tekst Laboratoryjny słabszej wersji zaklęcia ochronnego. Jednakże całkowicie to wyleciało z planów młodego Princepsa. Teraz musiał rozstrzygnąć, co z tym uczynić? Czy poświęcić zimę na opanowanie rytuału (i zostawić Zgromadzenie bez ochrony na sto dni) czy zabezpieczyć się w inny sposób?

Listopad 1221

Mały Kostia skończył już 8 miesięcy i Mojmira postanowiła w pełni powrócić na swoje miejsce. Dzięki instrukcjom jakie udzieliła Anne, miała spore zapasy suszonych ziół, bez których nie wyobrażała sobie prowadzić kuchni dla Zgromadzenia. Za zgodą Przecława, Anne zamiast pracy w kuchni oddała się opiece nad synkiem Mojmiry. Borys od czasy do czasu obserwował Niemkę. I gdzieś rozmyślał, czy by się z nią nie dogadać, i sprowadzić do Bielawy jakiegoś popa, który malucha by ochrzcił? I pod pretekstem wizyty u Hermana nie wyprowadzić dziewki i malucha ze Zgromadzenia i zrobić za plecami Mojmiry, to co należało? Uznał, że nie wróciłby by wtedy do Alba Amnis. Przynajmniej przez pół roku, póki kurz nie opadnie. Ale nie był do końca pewien tej myśli.

Ambroż sprawdził u Przecława stan szkatuły Zgromadzenia i ocenił, że może ogłosić noworoczną ucztę i świętowanie dla całego Zgromadzenia. Zastanawiał się nad przyznaniem premii wszystkim famulusom i czekał na opinię zarządcy. Zlecił Dalegorowi napisanie listu do Opata z Kamieńca, w tym roku nie odwiedzili kanoników na Wszystkich Świętych, zajęcia sprawami Zgromadzenia. Ambroż chciałby spędzić święto Bożego Narodzenia w Kamieńcu, stąd pomysł by poprosić Opata Wincentego o pozwolenie (i przy okazji zapytać, czy kolektor biskupa wyraził zadowolenie z odebranej w listopadzie dziesięciny i świętopietrza).

1221_jesien.txt · ostatnio zmienione: przez gerion
[unknown link type]Do góry
Magus RPG