Ambroż uważnie obserwował reakcje Sobiesława. Cała gama uczuć malowała się na twarzy komesa. Było jasne, że czuł się z dnia na dzień coraz lepiej. Gdy Ambroż zgodził się, by Tomira opuściła Zgromadzenie i przez resztę życia towarzyszyła Sobiesławowi, honor rycerski komesa natychmiast go zobowiązał do wdzięczności. Poniechał dalszego wylegiwania się w murach Alba Amnis, praktycznie natychmiast jak Ambroż przekazał mu radosną wieść. Chciał działać. Pierwszą sprawą był przywilej tkacki. Sobiesław zarzekał się, że wyprosi u księcia stosowny dokument jeszcze przed jesienią. Co do własności Dębowiny, chciał się wpierw doradzić uczonych w prawie, jak rozwiązać kwestie ślubów zakonnych Dobromiła i lenna. Sobiesław z grubsza orientował się, że Joannici podlegają papieżowi, że bracia rycerze składając śluby nie mogą mieć własności, mogą za to zarządzać lennami nadanymi zakonowi. Nie był jednak skłonny podarować Dębowiny Joannitom ze Strzegomia. Zresztą Ambroż wtrącił, że jeszcze nie rozmawiał z Kotowiczem o tej kwestii.
Za radą Przecława, i zgodą Rady Magów, postanowiono znieść status niewolnego dla Gergeja. Zobowiązano jednak Madziara, by przyjął co najmniej dwóch czeladników od jesieni i przy pomocy Tomiczka wybudował osobny warsztat, który mógłby pomieścić kilka stanowisk tkackich. Oczywiście rzemieślnik zgodził się na wszystko. A jak jeszcze usłyszał, że Borsuk pobłogosławi jego małżeństwo z Ludomirą, to już chciał szarpać Tomiczka, by biegli do lasu wycinać świerki na nowy warsztat.
Co do prośby Kacpra Borsuka o pożyczkę na posag dla córki, tym razem Ambroż był łaskawy. Wyłożył z prywatnych zasobów 100 denarów i osobiście przekazał chłopu, czym omalże nie doprowadził go do zawału. W kwestii ślubu, zgodzili się, by para przyszłych małżonków udała się do Barda i opłaciła fratera Bogusława, który miał im udzielić sakramentu zaraz po świętym Janie.
Do wycieczki przygotowali się odpowiednio. Dalegor zabrał ze sobą notatki i mapę, którą opracował. Postanowili działać metodycznie. Idąc ścieżką wśród dębów, prowadzeni przez Bohumila wkrótce przekroczyli granice Regio i znaleźli się na leśnej polanie będącej punktem wyjścia z ich rzeczywistości. Jak zwykle, niska trawa porastała całą polanę, upstrzona wysokimi wiechami strzelistych źdźbeł i krzaczkami szerokolistnego łopianu. Mgła otaczała polanę snując się między drzewami. Śmiało ruszyli leśną ścieżką wprost do nieodległych ruin. I podobnie jak we wcześniejszych przypadkach, towarzyszyło im dudnienie w uszach i poczucie, że ziemia lekko drży pod ich stopami. Mury rotundy, porośnięte żywozielonym bluszczem, ziejące otworami strzelistych okien i przebłyskujące bielą kamiennych bloków nie zmieniły się nic a nic odkąd byli tu po raz pierwszy.
Dalegor podczas swoich wcześniejszych peregrynacji przerysował dziwne znaki, jakimi były ozdobione niektóre bloki. Skopiował też obrazy przedstawiające sceny z udziałem dziwnych stworzeń. Owe istoty przypominały nieco smoki, tyle że inne niż z wyobrażeń słowiańskich czy germańskich. Długie, wężopodobne i skrzydlate. Często beznogie lub kroczące na dwóch łapach. Ambrożowi te inskrypcje wydały się zbliżone do znaków pisma fenickiego, lub starogreckiego alfabetu, ale pewności nie miał, gdyż nie był biegły w żadnym z tych języków. Wkrótce opuścili ruiny i ruszyli szlakiem ku kręgowi menhirów usadowionemu na szczycie wzgórza. Ścieżka wiodła nadal wśród lasu ale wznosiła się coraz bardziej. Po tym jak dotarli do strumienia, Dalegor zaproponował zmianę trasy i obejrzenie jaskiń, które odkrył podczas swych samotnych wędrówek. Poszli więc brzegiem strumienia, w górę ku jego źródłom.
Po pół godzinie wędrówki dotarli do wejścia do pieczary z której wypływał leniwie strumień. Musieli dość nisko się pochylić be wejść do środka. Jaskinia była jednak dość wysoka i wcale nie taka ciemna. Szeroka na jakieś 10-12 kroków i długa na 80. W bliskiej odległości od wejścia do pieczary, na środku jaskini była ułożona stera głazów, sięgająca Dalegorowi do pasa. To z niej wypływała woda zasilając strumień na wyspie. Dość obficie, jak zauważyli Magowie. Korzystając ze spontanicznej magii Intellego Terram odkryli zaskakującą wiedzę. To rytualna magia nadawała temu miejscu specyficzną aurę. Sterta głazów nie była rzucona przypadkiem, lecz stanowiła dokładną i przemyślaną układankę. Jeden z kamieni, wąski i długi na dwie dłonie mamił zmysły. Wiecznie obmywany przez wodę źródła, pokryty był śliskimi glonami. Jednak w rękach Ambroża zamienił się w długi, kamienny klucz pokryty ornamentami i łacińskimi inskrypcjami . Byli zaskoczeni oglądając klucz. Transitus vigilanti. Clauditur somno. - głosił napis wyryty drobnymi znakami na spodniej stronie pióra klucza. Via obscura ducit ad lumen sapientiae. - z trudem odczytali znaki umieszczone na rękojeści klucza, zatarte przez wieki. Post limen: nihil nisi pontes. - ta maksyma napawała ich niepokojem. Drobne łacińskie litery z trudem odczytywali z wąskiego grzbietu narzędzia. Póki co, nie znajdowali skojarzeń. Przy jednej ze ścian jaskini wyraźnie widzieli długie i wąskie półki, wykute i wygładzone ludzką ręką. Byś może służyły kiedyś jako półki na zwoje lub księgi, albo na coś zupełnie innego. W odległej części jaskini ściana schodziła dość nisko. Ale zdołali przejść do kolejnej komory. Tutaj dostrzegli wyraźnie , że po jej obu stronach widniały się ślady po wąskich kamiennych komnatach - doszczętnie zniszczonych i zrujnowanych. Ta komora była szersza i krótsza ale dość jasna. W jej tylnej części w suficie widniała szeroka wyrwa przez którą wpadało światło słoneczne, kapała woda i zwisały korzenie i pnącza roślin z powierzchni.
To co ich zdziwiło to łacina i zabudowania wewnątrz jaskini. Wszystko to wyglądało na dzieło rąk ludzi z innej epoki niż twórcy rotundy i ruin do których pierwotnie dotarli. Nie znaleźli też śladów fenickiego pisma. Zabrali klucz ze sobą, słusznie snując domysły, że być może przedmiot otwiera drogę do wyższych poziomów Regio. Dalegor był ich przewodnikiem. Ścieżką z jaskini udali się w kierunku południowo-wschodnim. Mag chciał pokazać konfratrom zadziwiający obelisk.
Idąc ścieżką poprzez zarośla i połacie wysokiej trawy usłyszeli delikatny, dźwięczący odgłos. Było około południa. Przyspieszyli kroku. Nebula, który wcześniej im towarzyszył po wyjściu z jaskini, oddalił się wcześniej i zniknął. Dotrali w końcu do wysokiego na dwóch ludzi, kamiennego monolitu. Czworokątnego graniastosłupa z czarnego kamienia. Pokryty był złotymi liniami i rytualnymi wcięciami. U jego podstawy leżały okrągłe kamienie z wyżłobionymi wgłębieniami, tworzące coś w rodzaju gnomonu bez wskazówek. Inskrypcje w górnej części monolitu wyryto w fenickim alfabecie. AMbroż zwrócił uwagę na powtarzający się znak słońca na każdej ze ścian. Tak jakby przedstawiały one słońce w różnych fazach w ciągu dnia, o wschodzie, zachodzie i południu. I całkowitym braku słońca w północnej godzinie. Towarzysze zgodzili się z taką interpretacją. Zadziwiały ich wirujące dookoła monolitu, nisko przy ziemi, pasma mgły. Magowie podejrzewali, że ten obiekt przypomina magiczny rezonator, mistyczny gnomon, który synchronizuje cykle przypływów i odpływów mocy. Być może - wedle teorii Ambroża - był to centralny punkt rezonansu. Drgania ścieżki i dudnienie, być może było nim wywołane. Nie znaleźli tutaj żadnego miejsca, w którym mogliby umieścić klucz. Ale też dziwiłoby ich to, gdyż klucz wyraźnie był artefaktem ery łacińskiej, a monolit, podobnie jak ruiny rotundy - pochodził z wcześniejszych czasów. Podejrzewali że to scheda cywilizacji Atlantów, ale nie mogli być tego do końca pewni.
Po pół godzinie wędrówki na wschód, ścieżką wiodącą poprzez trawy i pagórki, dotarli do krawędzi wyspy, do wysokich klifów i miejsca, które Dalegor nazwał Złamanym Progiem. Ta ogromna struktura przypominająca rampę lub most urwany w połowie, prowadziła ze szczytu klifu i kończyła się przepaścią wisząc 100 metrów ponad topielą w dole, gdzie wzburzone fale rozbijały się na dziesiątkach wystających skał. Bohumil wysnuł teorię, że most musiał prowadzić do innej struktury, baszty, czy wieży zbudowanej w dawnych czasach nad brzegiem wysypy. Taki obiekt musiałby mieć ponad 100 metrów wysokości lub lewitować w powietrzu. Owszem, było to możliwe do zrobienia za pomocą magii, ale wymagałoby zdumiewających umiejętności. Urwany most kończył się a miejscu, gdzie dwie kolumny - wyrastające z jego lewej i prawej strony - łączyły się łagodnym łukiem w górze. Bohumil potwierdził swą teorię - zmieniony w orła zniżył się nad linię wzburzonego morza. Skałki o które rozbijały się fale, nie były tworem naturalnym. Były fragmentami zburzonej budowli, która spadła w topiel.
Ambroż badał magicznie most. Doszedł do wniosku, że musi to być miejsce, z którego dalej prowadzi droga, ale w tej chwili nie wiedział w jaki sposób aktywować tę moc. Prawy filar łuku, zwieńczający urwany most - owszem, posiadał szczelinę w którą idealnie pasował odkryty artefakt. Uczynili tak. Lecz nic się nie stało. Nie aktywowali żadnej magii. Uznali więc, że do otwarcia przejścia wymagane są dodatkowe elementy, albo jakieś szczególne okoliczności. Postanowili wrócić do monolitu i lepiej go zbadać. Do zachodu było sporo czasu. Dalegor zaproponował by odwiedzili miejsce, które nazwał Magicznym Ogrodem. Idąc na południe ścieżką od mostu, w niecałą godzinę doszli do zachwycającego miejsca.
Ewidentnie był to ogród urządzony ludzką ręką. Ścieżki wysypane drobnymi kamieniami, które pokrywała warstwa zaschniętych liści. Logicznie wytyczone, geometryczne rabaty, na których gęsto rosły zadziwiające jaskrawe rośliny o przepięknych kwiatach i liściach zmieniających kolory, w momencie w którym Mag zbliżał się doń bądź dotykał je ręką. Owszem sporo chwastów i traw zarastało rabaty, ale Bohumil uznał, że tydzień - dwa uważnej pracy, pozwoliłoby mu oczyścić miejsce i przywrócić do świetności. Ambroż pokusił się o magiczne badanie, czy miejsce to zawiera surową Vis. Zdumiał się. Ocenił, że rocznie mogliby pozyskać do 10 pionów Vis z każdego z trzech typów jej przejawów: Herbam i rzadkich: Mentem bądź Imaginem. Bohumil postanowił dogłębnie zbadać jedno pnącze o ogromnych, fioletowych kwiatach. Zapadł zmierz więc opuścili ogród chcąc wrócić do kamiennego monolitu.
Dopiero o zachodzi słońca odkryli fakt, że w chwili gdy tarcza słońca dotknęła na horyzoncie linii morza, Nebula przybył w okolice monolitu i całkowicie zapadł się w okrąg otaczający artefakt. Mgła u stóp obelisku zgęstniała i zaczęła wirować. Pasma złocistego metalu zatopione w kamieniu rozbłysły i wystrzeliły iskrą w niebo, a sam obiekt wydał cichy, metaliczny dźwięk. Dalegor, zjednoczony lepiej niż inni z żywiołami, poczuł drgania powietrza i ziemi. Uznali, że to idealny czas by sprawdzić działanie klucza.
Pospieszyli do urwanego mostu. Istotnie, gdy Ambroż umieścił klucz w „zamku” cała kolumna rozbłysła zielonym światłem. Linie magicznej energii otaczały most, rozświetlając go w zapadającym zmierzchu. W powietrzu unosiło się lekkie buczenie i zapach jak po burzy. Nic jednak się nie otworzyło. Zaciekawieni spędzili pół godziny na obserwacjach. Wówczas energia przygasła, a klucz samoistnie wypadł z filara. Ambroż podniósł go z troską i zarządził powrót do jaskiń.
Nocą przyszła burza, z błyskawicami i ulewą. Ale jaskinia zapewniała im całkowicie bezpieczne miejsce. Postanowili odwiedzić o poranku ostatnie z miejsc, o których opowiadał Dalegor, mianowicie zatopione tarasy na zachodnim brzegu wyspy. Potok płynął wartko, zasilany strumykami pełnymi wody po nocnej ulewie. Wrócili więc ścieżką do ruin rotundy i stamtąd ruszyli na zachód do miejsca, które Dalegor naniósł na mapie. Tuż przy zachodnich klifach, odnaleźli obrośnięte porostami kamienne platformy, częściowo zatopione. Były one niejako przedłużeniem kamienistej plaży. Czasami z wody wynurzał się bez uprzedzenia kamienny fragment kolumny. Strumyk płynący przez wyspę, właśnie w tym miejscu efektownie wpadał do morza tworząc piękne kaskady i wodospad. Tarasy pokryte były porostami i wypłukanym piaskiem, ale w centralnym punkcie widać było idealnie okrągłą płytę z rowkiem biegnącym po obwodzie — woda z przypływu czasami wpływała do środka, tworząc coś na kształt lustra. Mimo fal wywołanych morskimi pływami, lustro wody w tym miejscu było idealnie gładkie. Ambroż próbował nawet wrzucić kamień, ale ten wpadł jak w głębie, nie wzbudzając najmniejszej fali. I ponownie znaleźli w tym miejscu kilka łacińskich inskrypcji, co rzuciło im jaśniejsze światło na pochodzenie i czas w jakim owe tajemnicze tarasy mogły powstać. Analiza inskrypcji i rozplanowania przestrzennego sugerowwała, że miejsce było używane rytualnie (klasyczny wzór „circulus aquae”). Wzmianka o „wejściu tylko przez czystość intencji i narzędzi” w inskrypcji - cytat zapewne z Platona, zasugerowała im, by odbyli kąpiel w poszczególnych basenach, kończąc ablucje w magicznej misie. Oczywiście obmyli też klucz. Po rytuale misa rozjaśniła się od wewnątrz. Klucz zadrżał lekko, a jego runy na moment się rozświetliły.I jak się okazało później - te ablucje były niezbędnym elementem duchowego (i zapewne magicznego) oczyszczenia ciał, ducha i narzędzia.
Oczyszczeni i wewnętrznie przygotowani, ruszyli przed południem do czarnego obelisku. Słońce nie stało w zenicie, ale Nebula nie chciał opuścić miejsca, co sugerowało zbliżający się moment kulminacji magii. Ruszyli czym prędzej ku Złamanemu Progowi. Odczekali do południa. Ambroż włożył klucz i magia natychmiast popłynęła poprzez filary, otwierając mroczny portal ukazujący miejsce „poza”.
Po drugiej stronie portalu panowała nieprzenikniona ciemność. Spróbowali wrzucić pochodnię by rozjaśnić mrok drugiej strony. Ukazał im się zdumiewający widok. Dość szeroka ścieżka, zawieszona w przestrzeni niczym przęsło mostu. Bezdenna ciemność po obu jej stronach i dziwne, lewitujące w powietrzu skalne obiekty, często wyższe niż trzech mężczyzn - dopełniały widoku. Nie napawało to optymizmem. Ambroż próbował wysondować obecność zaklęć, ale wydawało się, że druga strona jest bytem pomiędzy poziomami Regio, przestrzenią, którą rządzą odmienne prawa. Postanowili odłożyć dalszą eksplorację. Musieli się odpowiednio przygotować i zapewne zabrać grogów, gdyż obszar pomiędzy - mógł być bardzo niebezpieczny.
Przygoda: jakość 10
Ambroż: 5 pkt Mentem, 5 pkt Rego
Dalegor: 5 pkt Terram, 5 pkt Parma Magica
Bohumil: 5 pkt Animal, 5 pkt Parm Magica
Wszyscy: +1 confidence point