Zima AD 1224

Sezon zimowy obejmuje miesiące: grudzień roku poprzedniego, styczeń i luty

Grudzień 1223

Wrocław

Wydarzeniem, które zdominowało koniec roku w Zgromadzeniu było zebranie komisji badającej męczeńską śmierć Dobromiła Kotowicza. Ambroż, Borys, Przecław i Gosława zaraz z początkiem miesiąca udali się na umówiony dzień do kapituły katedralnej na zaproszenie notariusz biskupiego, ojca Alberta z Pogorzeli, który to miał przewodniczyć komisji.

Mimo zimowej aury, w 3 dni osiągnęli gród Wrocławski. Udali się na Ostrów Tumski gdzie biskup Wawrzyniec miał swą siedzibę. Piękna romańska katedra, którą prawie pół wieku temu poświęcił biskup Żyrosław, górowała nad zabudowaniami strzelając w niebo bliźniaczymi wieżami z białego wapienia.

Poszli od razu do zabudowań kapituły, zostawiając wierzchowce pod opieką czeladzi biskupiej. Przyjął ich osobiście notariusz Albert i powiódł krużgankami do komnaty komisji. Tam już na nich czekali pozostali członkowie szacownego trybunał: sam kanclerz książęcy, dobrze im znany i sprzyjający kanonik Idzi, strzegomski brat-rycerz Engelbert, joannita z którym znajomość zawarli w marcu zeszłego roku, podczas eskapady do Wlenia. I nieznany im cysters z siwą brodą i plecami przygiętymi wiekiem do ziemi. Ojciec Konrad z Lubiąża był nie tylko wybitnym teologiem, ale też doradcą biskupa w sprawach mistycznych i cudownych.

Sama komisja miała przebieg, który po czasie Ambroż wspominał jako przedziwny. Pytania Idziego i Engelberta bardziej uwydatniały zalety Dobromiła. Zarówno Princeps, jak i Borys ze wzruszeniem odpowiadali na badania komisji, finalnie apelując wzniosłymi przemowami, które mogłby sprawić, że duch Dobromiła w śnieżnej koszuli i z anielskimi skrzydłami, mógłby stanąć pośród nich wszystkich.

Albertus był najbardziej powściągliwy i sceptyczny, a ojciec Konrad wnikliwy. Ale też dowody, jakie trybunał otrzymał wiele mówiły o świętości rycerza. Świadectwa drużynników komesa Dzierżki o światłach nad miejscem śmierci Dobromiła, świadectwo brata Tobiasza z Chełmna, który pochował ciało Dobromiła i zdał relację o cudownym uzdrowieniu dziecka, które rodzice zabrali do grobu dzielnego rycerza z prośbą o wsparcie.

Ambroż przypomniał też historię z Niemodlina, kiedy to Dobromił wspierając się siłą swej wiary i czystością duszy, odesłał nawiedzającego ruiny wieży dawnego majątku Kotowiczów ducha, który zapewne męczony przez infernalnych wysłanników zaznać nie mógł prawdziwej pokuty czyśćcowej.

Po końcowej modlitwie (kiedy to świece w komnacie dziwnym przypadkiem pogasłym, za wyjątkiem gromnicy oświetlającej krzyż), ALbertus zapowiedział, że przygotuje raport dla biskupa. I potwierdził, ku radości Ambroża, że istnieją przesłanki do uznana męczeństwa za Wiarę DObromiła więc investigatio miraculorum może się rozpocząć.

Dargaude

Zgodnie z umową, zostawili PRzecława w przykatedralnej szkole. MIał spędzić zimę na studiowaniu arkan wyższej łaciny. Nie wracali jednak do Zgromadzenia w mniejszym stanie.

Idzie wziął na bok Ambroża i przypomniał mu sprawę, o której pisał na jesieni. O pewnym pruskim szlachcicu, książęcym jeńcu, który coraz mniej był wygodny na dworze. Ambroż nie odmówił. Wiedział, że kupuje sobie wielką przysługę u kanonika, a kto wie czy i nie u księcia.

Jeńca przywiodło czterech knechtów, jacy towarzyszyli kanclerzowi. Słabo znał polski. Przedstawił się jako Dargaude, pochodzący z grodu Lubawa na pograniczu prusko-mazowieckim. Był ponoć bratem szlachcica, grododzierżcy. Ten jednak zginał przy napaści mazowszan, a sam Dargaude został pojmany broniąc dwóch bratanków - dziedziców i spadkobierców rodu.

Pożegnawszy Idziego czym prędzej opuścili Wrocław. Po części dlatego, że taniej było opłacić nocleg w podwrocławskiej karczmie, ale po części też Ambroż chciał jak najszybciej opuścić Ostrów Tumski, gdzie silna aura Dominion potężnie osłabiała jego magię.

Jak zwykle ostrożny Princeps, podstępnie wypytywał Prusa. Oczywiście Borys też się przyłączył, chcąc wybadać, czy będzie miał w tym białowłosym, szczupłym człowieku godnego kompana do miecza, czy też tchórzliwego ciurę, który niczym Jaromir, pętał się będzie przy wozach i zapasach.

Dargaude - jak wyszło w rozmowie - mógł okazać się cennym nabytkiem dla Zgromdzenia, gdyż znał się na ziołach i leczeniu. Po ostatnich doświadczeniach z influenzą przywleczoną z Rychabchu, Ambroż miał poważne obawy o brak medicusa z prawdziwego zdarzenia. Prus nie był rozmowny i skłonny do dzielenia się swoją historią. Mag musiał więc sięgnąć do zaklęć, by poznać odpowiedzi na swoje pytania poza świadomością Dargaude. Uspokoił się nieco, gdy ten wyznał że wierzy w boga, a w zasadzie trzech bogów, ojca syna i ducha. Ambroż zdał to na pogańską naturę i niską edukację teologiczną. Póki co odłożył ten temat. Tolerował pogaństwo Mojmiry, póki było nieszkodliwe. Oczywiście nie był tak gorliwy jak Dobromił, ale sam uznawał się za głęboko religijnego. Wszak kończył szkołę katedralną we Wrocławiu i wielu jego konfratrów pełniło już znaczne zaszczyty w strukturach Kościoła i wrocławskiego biskupstwa.

Zgromadzenie

Nowa osoba wśród murów Zgromadzenia budziła zainteresowanie. Tym bardziej, że powierzchowność Prusa była niespotykana i nadzwyczajna. Oczy podobne do ślepi żbika. WŁos długi i śnieżnobiały, lico gładkie jak u niewiasty, choć rysy męskie i twarz wąsata. Zaprawdę niezwykłe oblicze i aura obcości, która sprawiła, że wszyscy udawali, że go nie widzę, ale każdy ukradkiem obserwował.

Gosława nie mogła wytrzymać i wkrótce całe Zgromadzenie wiedziało, że człek ów miał żonę i dzieci, które mu zgładzoną ręką pruską bądź mazowiecką. Że jest szlachetnie urodzony, ale niewolny. I że to Ambroż jest teraz jego panem życia i śmierci.

Atylla dość uważnie studiował rysy obcego. Wspominał swój stan niewolny i dobroć Magów, którzy mu ją zwrócili. Miał jakieś współczucie dla Dargaude, w pewnym stopniu się z nim utożsamiał w nieszczęściu. Póki co zachowywał dystans. Ale sympatyzował z Prusem, który w podobny sposób kaleczył polską mowę. Natomiast ni w ząb nie pojmował bełkotu naturalnego języka Dargaude.

Podczas nieobecności Przecława, Anne rozpoczęła przygotowania do zakończenia roku. Zadomowiła się w komnacie zarządcy. Miała nosa do intuicyjnego zarządzania majątkiem i dobrami Zgromadzenia, ale brakowało jej doświadczenia i formalnego wykształcenia. Łacinę znała o tyle o ile. Czytać księgi rachunkowe Przecława ledwo umiała, a już na zapisywanie nigdy by się nie poważyła. Obecność Dargaude ją rozpraszała. Nie podobał jej się ten białowłosy obcy. Nie znał niemieckiego, łaciny, a po polsku mówił gorzej niż Atylla i Gergej. Od czasu do czasu odwiedzała Borsuków, by wypytać jak idzie przędzenie i jak miewa się stado. Dbała też, by spichlerz był właściwie opróżniany, a Mojmira nie szafowała zanadto zapasami. Jedynie wzorowe relacje miała z Tytusem. Ten zaś nie był w stanie jej odmówić, gdy prosiła o odłowieniu kilku królików, czy ustrzelenie paru głuszców i kuropatw, by zapasy nie topniały w tak szybkim tempie. Musiała też przygotować raport dla Ambroża na temat finansów Zgromadzenie jeszcze przed końcem roku. I tym się stresowała najbardziej.

Odomir

Kapitan grogów nie mógł wykaraskać się z choroby. Gdy Atylla już dawno stanął na nogach, a Gosława od tygodni funkcjonowała w Zgromadzeniu, zdrowie Odomira poważnie osłabło. Po tym jak pod koniec listopada był bliski śmierci, tak miesiąc później przeżył kolejny, może nawet cięższy kryzys. Dargaude chciał zainterweniować, ale nie miał pod ręką nic, żadnych znanych sobie zioł. Zauważył w kuchni wiszące ziele suchego tymianku. Przygotował dla Odomira napar, ale wcześniej rozmawiał z Mojmirą, że warto by wygospodarować porządny zielnik na wiosnę i osobne pomieszczenie, w którym mógłby pracować. Dziewczyna odesłała go do Przecława „jak powróci”. Tymczasem Odomir przeżył, może cudem, może za modlitwą do Dobromiła. Ale jego umysłowa sprawność już nigdy nie była taka sama. Odtąd lotność kapitana widocznie spadła, i musiał chwilę pomyśleć, gdy Magowie pytali go o trudniejsze rzeczy.

Styczeń 1224

Zgromadzenie

Ambroż rozważał kwestię finansów. Na ile mógł zawierzyć Anne, sytuacja nie była krytyczna, o ile wszystko pójdzie dobrze z przędzą i tkaniem Gergeja. Martwił się czy stado bez uszczerbku przetrwa zimę i zamierzał pogadać z Bohumilem o możliwości użycia magii, do celów użytkowych. Zastanawiał się też czy Dargaude winien mieć jakąś własność. Na razie chciał zaczekać na powrót Przecława by się naradzić. Część pensum - jaką normalnie by wypłacił towarzyszowi - odłożył w osobną sakiewkę w swoim skarbczyku. Radował go widok przejętej Anne, która liczyła z uwagę srebrne denary i odkładała dla każdego famulusa Zgromadzenia z wielką pieczołowitością.

Zagadnął ją chcąc sprawdzić na ile dziewka jest biegła w sprawach i na ile Przecław faktycznie przekazuje jej wiedzę a nie gapi się w dekolt. Był mile zaskoczony. Anne łatwo i klarownie wyłuszczyła stan skarbca. Dochody od rymarza z Rychbachu wzrosły zaledwie o jedną dziesiątą. Zeszły rok był trudny po powodziach i ludzie bardziej się o strawę troszczyli. Poza tym, co roku Przecław podnosi wszystkim pensum, żeby zrekompensować słabszą walutę - bo denary magdeburskie czasem wagowo zawierają mniej srebra. Ambroża to zdziwiło, nie wiedział o tym. Jeden denar na sto - tak potwierdziła Anne - zaledwie tyle, ale w skali Zgromadzenia to dużo.

Nawet jeśli dobrze pójdzie sprzedaż tkanin Jaromirowi, to może on to zrobić na targach wiosennych i jesiennych. Zimą i latem szkatuła Zgromadzenia będzie miewała deficyty. Anne zasugerowała, że Princeps mógłby nałożyć podatek na wszystkich, którzy otrzymują pensum - tak jak książę. Mogłoby to zasilić szkatułę i uczulić członków Zgromadzenia na swoje powinności i obowiązki. Ambroż pochwalił dziewczynę i zaproponował, by przedyskutowała swoje pomysły z Przecławem po jego powrocie i przedstawiła mu nową koncepcję.

Wizyta Hermanna

Pewnego styczniowego poranka Zgromadzenie odwiedził Hermann. Mróz był tęgi nocą, Ambroż słyszał trzaskania pękających buków. Tym razem rozgrzał mosiężną sztabę w magicznym piecyku aż do pomarańczowej barwy, koncentrując się długie chwile. W komnacie zrobiło się wręcz gorąco i do rana pozostało przyjemne ciepło. Obudziło go delikatne pukanie do drzwi. Gosława zapowiedziała przybycie Hermanna, wcześniej poprosiła Wszebora by rozpalił w kominku gościnnej komnaty i nakazała Mojmirze zagrzać wina z korzeniami. Princeps pochwalił przezorność wojowniczki i zapytał ją jak się miewa. Od kilku tygodni Ambroż zauważył zmianę w zachowaniu dziewczyny. Stała się bardziej cicha, małomówna. I ostrożna, bardziej rozważna. Zapytana dziewczyna skromnie spuściła wzrok, położyła ręce na brzuchu i odparła, że miewa się nadzwyczaj dobrze.

Ambroż założył swą szarą tunikę, zauważając że jest na niej więcej plam niż zwykle. Przypomniał sobie skargi Dobromiła na Anne, która więcej czasu spędzała w komnatach Przecława niż w pralni. Przywitał się z Hermannem i wysłuchał sołtysa Bielawy.

Hermann proponował współpracę. Coraz więcej kmieci inwestuje w powiększanie stad owiec. Postanowił więc, że będą wypasać stada łącząc je w wielkie grupy i wyznaczył rodziny do wyłącznego doglądania zwierząt. Miał też umowy zawarte z cechem tkaczy ze Świdnicy. Wpadł więc na pomysł, by zbudować folusz nad strumieniem Bielawicy. Mistrz cechowy zapewnilby im uczonego cieślę, który zaprojektowałby młoty i przekładnie pilśniarki, zasilanej przez bieg strumienia. W zamian, Hermann nie pobierałby opłat za folowanie tkanin świdnickich mistrzów. Przynajmniej przez 5 lat. I miałby rynek zbytu wełny. Sołtys wiedział, że w Zgromadzeniu pracuje zdolny tkacz. Zaproponował więc Ambrożowi, by zamiast sprzedawać luźną tkaninę, korzystali z folusza, który powstanie na wiosnę w Bielawie, dzięki temu produkując gęste, wodoodporne sukno, które na pewno miałoby wyższą cenę na targu. Princeps zapytał wprost czego by chciał w zamian. Hermann zaproponował, by Przecław wykształcił Anne. I wziął ją za żonę.

Przez 5 lat, Zgromadzenie nie płaciłoby nic za spilśnianie sukna i miałoby pierwszeństwo w usłudze. Hermann wziął sobie do serca słowa Magów. Przemyślał swą zgodę na roczny pobyt dziewczyny. Zamierzał wystarać się u księcia o przywilej zbudowania karczmy na rozstajach - tak jak sugerował Ambroż jesienią. I chciał by Anne zarządzała karczmą, a Przecław miał tam swój drobny udział. Anne była jego jedyną córką. Dwóch młodszych synów utracił dekadę temu, gdy rozjuszona niedźwiedzica zaatakowała chłopców podczas wycinki lasu.

Ambroż uznał wizytę Hermanna za dobry omen. Obiecał rozmówić się z Przecławem, jak tylko ten wróci z Wrocławia i odpowiedzieć sasowi na jego prośbę.

Luty 1224

Zima nie odpuszczała, a śniegu od połowy stycznia padał praktycznie kilka razy na tydzień. Zaspy na szlaku były wysokie na półtora człowieka i Zgromadzenie zostało odcięte od szlaków. Bohumil i Dalegor prawie nie wyściubiali nosów ze swoich Sanctum, korzystając z kilku godzin lichego światła zawzięcie studiowali księgi. Anne zaczęła narzekać na dramatycznie kurczący się zapas świec i oleju do kaganków. Na szczęście dzień stawał się coraz dłuższy.

Ambroż nakazał wszystkim by odśnieżyli Zgromadzenie i teren wokół zagród i chat za częstokołem. Nie chciał czekać z Rytuałem Aegisa do roztopów. Zakończył pracę nad nowym zaklęciem i postanowił trochę się rozruszać, osobiście doglądając jakości prac. Pouczał więc Anne, by zrewidowała zapasy i zaczęła uwzględniać potrzeby Magów w pierwszej kolejności. I wróciła do prania wieczorami, gdyż koszule i tuniki magistrów wyglądały okropnie. Pouczał też Mojmirę, by dodawała więcej soli do zup, a mniej cząbru i majeranku, gdyż wchodzi magistrom między zęby. Nakazał Tomiczkowi wycięcie kilku pomniejszych buczków, których gałęzie wchodziły na częstokół. Połajał go, że druga chata nie jest jeszcze ukończona i że dach nad stajnią nie został jeszcze wzniesiony. Dostrzegł Borysa wychodzącego z kuchni z parującym dzbankiem napoju. Kniaziowi też się dostało. Ambroż nafukał na Rusina, że brzuch mu rośnie, że odkąd zabrakło Dobromiła, to nie widział by Borys ćwiczył fechtunek, czy jeździł konno.

Gdy Princeps dokumentnie opieprzył wszystkich, w ciągu dwóch dni Alba Amnis i tereny wokół budynków gospodarskich zostały uprzątnięte i zamiecione. Grogowie powiadali, że magister Dalegor poirytowany krzykami Ambroża przez całą noc magicznie pozbywał się śniegu. Było, nie było, Ambroż zarządził celebrację Rytuału Aegisa i cała czeladź i famulusi zgodnie podążali za Princepsem w corocznym obejściu Zgromadzenia. Tym razem Ambroż obszedł całe Alba Amnis zgodnie ze ścieżką wiodącą wokół 5 dębów, które niczym pentagram obejmowały teren Zgromadzenia.

1224_zima.txt · ostatnio zmienione: przez gerion
[unknown link type]Do góry
Magus RPG